Oklaskiwany w kilku europejskich miastach musical "Ben Hur Live" można oglądać w Rzymie. Spektakl będzie wystawiany do końca listopada.
To niezwykłe przedsięwzięcie, przygotowane z ogromnym rozmachem i oszałamiającymi efektami specjalnymi, z udziałem 400 aktorów stanowi adaptację powieści Lewisa Wallace'a i jest jednocześnie nawiązaniem do jednej z największych hollywoodzkich produkcji wszech czasów z 1959 roku.
Widowisko o żydowskim księciu z Judei, żyjącym w czasach Chrystusa wyreżyserował Philip William McKinley. Ben Hura gra Sebastian Thrun. Muzykę napisał perkusista grupy The Police Steward Copeland.
Na scenie nie brakuje ognia, wody, porywów wiatru. To, co robi największe wrażenie, to wyścigi kwadryg, ciągniętych przez 40 koni.
Po premierze w Londynie spektakl pokazywany był w Hamburgu, Monachium, Stuttgarcie i Zurychu.
Po czwartkowej premierze włoskie media okrzyknęły show wielkim wydarzeniem scenicznym i "fascynującą podróżą w czasie", która ma moc koncertu rockowego. Zwraca się uwagę na imponującą scenografię.
Recenzenci ubolewają jednak nad tym, że musical wystawiany jest na dalekich peryferiach Wiecznego Miasta, przy autostradzie prowadzącej na lotnisko, w odległości prawie 20 kilometrów od antycznego stadionu Circus Maximus, gdzie również odbywały się słynne wyścigi rydwanów.
"Rzym to idealne miejsce do wystawienia historii Ben Hura. Nie można było nie dotrzeć z nim do Wiecznego Miasta. Na widowni areny może zasiąść 2400 osób, to mniej niż jedna dziesiąta liczby miejsc, jaka według archeologów była w Circus Maximus, ale to wystarczy, by odtworzyć majestat wyścigów" - powiedział jeden z producentów spektaklu, Rolf Deyhle.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.