Śląskie gawędy Stacha Kropiciela
Okładka niskonakładowej, bibliofilskiej publikacji, wydanej dzięki finansowemu wsparciu Katolickiego Sowarzyszenia Civitas Christiana Oddziału w Opolu w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia”

Śląskie gawędy Stacha Kropiciela

Brak komentarzy: 0

Piotr Drzyzga

publikacja 01.04.2015 10:32

Przed wojną to właśnie od jego tekstów większość czytelników rozpoczynała lekturę „Gościa Niedzielnego”. Co ciekawe, ktoś taki, jak Kropiciel… nigdy nie istniał.

Był to bowiem pseudonim, wymyślony w 1924 roku przez księdza Józefa Gawlinę (późniejszego arcybiskupa i biskupa polowego Wojska Polskiego). To właśnie Gawlina „był” pierwszym Stachem Kropicielem, ale nie jedynym. Po latach w postać tę wcielali się także ks. Bolesław Kominek, ks. Franciszek Ścigała oraz ks. Klemens Kosyrczyk  - autor ostatniej jak dotąd, napisanej w 1973 roku gawędy.

Wydana niedawno, licząca ponad 900 stron książka „Śląskie gawędy Stacha Kropiciela”, zbiera przede wszystkim teksty przedwojenne. Ukazała się ona w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia”, realizowanego przez opolski oddział Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana.

Tytułowym bohaterem tych pisanych po śląsku felietonów jest emerytowany, 70-letni górnik, który narzyko, przezywo i pómstuje, na czym ino świat stoi. Tak jak przed wiekami Dyl Sowizdrzał wędrował po średniowiecznej Europie, tak w XX wieku Stach Kropiciel odbywał swe wędrówki po Górnym Śląsku, w podobny sposób wyśmiewając i piętnując negatywne zjawiska z którym się stykał.

Przykładowo: gdy poruszał problem alkoholizmu, sięgał po ludowe podania o utopcach. Najpierw dowodził, iż takich stworoczków nie ma i nigdy nie było. Po chwili jednak reflektował się i pisał:

Stach Kropiciel

Stach Kropiciel
Taki właśnie rysunek widniał przy jego śląskich gawędach, publikowanych przed wojną na łamach "Gościa Niedzielnego"

„A widzicie, jednak sa utopielce, utopki, i ło tym rodzaju byłbych chnet zapomnioł. I to są prawdziwe topielce, bo topią ciebie, dusza swoja, szczęście dzieci swoich i żony w gorzole. A takie utopki, to chyba już nigdy nie wyginą, braknie ich dopiero wtedy, jak łostatniemu pijokowi ten patron wszystkich lożarciuchów tam w karczmie do Mefistofelesa naleje do tego przepitego pysku gorącej smoły”.

Józef Pixa, który w książce kropicielowe gawędy zebrał, zredagował i opatrzył bardzo ciekawym wstępem, twierdzi, iż na łamach GN ukazały się 423 teksty z tego cyklu. Spory jest więc i rozrzut tematyczny. Kolejnych Kropicieli interesowały przemiany społeczne i kulturowe, sprawy ważne dla regionu, kraju, Kościoła (np. budowa katowickiej Katedry Chrystusa Króla). A wszystko to podane ze specyficznym, śląskim poczuciem humoru, przywodzącym na myśl kultowe „Bery i bojki śląskie” Stanisława Ligonia, które przecież także powstawały w tamtych czasach.

Na koniec łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Natkniemy się tutaj bowiem także na teksty bardzo kontrowersyjne. Jawnie antysemickie.

Dziś publikacja tego typu przemyśleń byłaby nie do pomyślenia. Jak widać, przedwojenna mentalność była inna. Choć z drugiej strony…

Gdy wczytuję się w antysemickie komentarze internautów pod artykułami o oscarowym sukcesie filmu „Ida”, widzę, że niewiele się od lat ’20 i ’30 ubiegłego wieku się zmieniło.

Niestety.

*

Tekst z cyklu Mała Biblioteczka Śląska

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona

Reklama

Reklama