Pax et Bonum! Mam na imię Marek, mam 24 lata, jestem domorosłym wierszokletą. Jeśli uznacie, że ta garść polnych wierszy jest godna pokazaniu światu - będę bardzo wdzięczny.
"Kirkut"
Kamienne nagrobki wychylone z nieskrytości
znaki znaczące przetrącony łeb i spowicie
tej nocy mgła listopada chwyta za krtań
czuję ich tęsknotę ból popękanej skóry stóp
ich niebycie w połowie do swojego Kanaanu
Czarne psy wałęsają się do koła błyszcząc
przeklętą pamięcią jakby po ludzku
moja cywilizacja nie uderza się w pierś
istoczy się i żegna od święta by zasnąć
Niepotrzebne zegary - umierają
ja nie słyszę tykania w tę noc
u progu ich Bejt Olam
* * *
"(S)pokój po moich rodzicach"
Stara lampa czytała zachłannie choć ukradkiem
pozwalając mi zapamiętać spękaną twarz ojca
i te dyskretnie kwitnące łzą zmęczone oczy
we wzruszeniu niespodziewanego umierania
ale i trwania w pogodzeniu się z samym sobą
I jeszcze ten stary zegar spowity pajęczynom dni
tchnący zawoalowaną przemijaniem wiecznością
jak promienny choć czarno - biały uśmiech matki
wpleciony w gorący oddech zielonej herbaty myśli
i samotność późnowieczornej łzy niedowierzania
lecz to nie koniec jeszcze a jakiś przedsionek
bo pomiędzy samotnością i tęsknotą tkwi wieczność
ta Wieczność która ożywia stare fotografie