Od dowiyn downa 6 grudnia po śląskich chałpach chodzi świynty Mikołoj. Przynosi on prezenty, kładąc je koło łóżka albo na parapecie.
Czasami przychodzi osobiście. Odwiedza dzieci w kościele w czasie Rorat albo wieczorami w domach. Przychodzi przeważnie w asyście aniołka i dioblika. Aniołek ma złotą księgę, z której wyczytuje dobre i złe uczynki, a diobołek daje za te grzeszki lanie, za pomocą niesionych ze sobą wideł, kobyra, powrozu, a czasami nawet łańcucha.
Mnie się też kiedyś w dzieciństwie dostało za wybrudzenie szminką niedzielnych galot od dziadka – ale o tym pogodomy se kejnedy. Ostatecznie jednak św. Mikołaj – jako dobry i święty biskup – przebacza każdemu, zaleca poprawę i daje prezenty.
Są właściwie dwa rodzaje prezentów. Jeden za złe, a drugi za dobre uczynki. Za złe – to przeważnie jest tytka, czyli torebka z węglem, skorupami z jajek i obierkami z kartofli. Natomiast za dobre uczynki dostaje się bombony albo graczki, czyli zabawki. Ileż to jest radości. Ten dzień 6 grudnia, kiedy św. Mikołaj przychodzi z nieba na ziemię, jest w śląskiej tradycji wielkim świętem małych i dużych dzieci.
Foto: GN Oryginalna śląska pocztówka z prawdziwym świętym Mikołajem z 1911 roku Taką oto mamy na Śląsku starą tradycję wyczekiwania na św. Mikołaja, ale w innych regionach Polski jest z tym roztomajcie! Jednak „warszawiokom i innym łonym” zrobiyło sie żol. Ale przecież dla nich nie honor sięgnąć po zakorzenione między innymi na Śląsku tradycje chrześcijańskie, oni poszukali sobie wzorców gdzie indziej. Tak więc po nieudanych próbach zaszczepienia u nas Dziadka Mroza, sięgnięto po wzorce zachodnie czy amerykańskie. A tam Mikołaj nie jest święty, nie przychodzi z nieba ale z jakiejś krainy reniferów.
Są też nawet próby dodania mu żony, dzieci i nowoczesnych środków transportu. Robi się też z Mikołaja producenta zabawek, zapominając, że św. Mikołaj przychodzi z nieba i stamtąd przynosi wszystkie podarki. Bo przecież w niebie jest wszystko co najlepsze. Ale idźmy dalej.
Ów powykrzywiany, znijaczony mikołajowy dziwoląg nie jest oczywiście ubrany jak biskup, więc nie ma mitry na głowie ani pastorału w ręce. Ten pokraczny stworek wygląda jak krasnoludek w czopce z bomblym. I tak tragicznie wykrzywiony obraz chrześcijańskiej tradycji jest od wielu lat reklamowany w większości polskich mediów. Niestety, wielu przyjmuje to bezkrytycznie… ale poczciwe Ślązoki się skuli tego nerwują.
Dlatego zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy, poczciwe Ślązoki, które się denerwujecie z wykrzywiania swojej starej chrześcijańskiej i także śląskiej tradycji. Wy, którzy ciągle czcicie św. Mikołaja, a nie jakiegoś reniferowego pajaca! Wy, którzy wpuszczacie do domów tylko św. Mikołaja w stroju biskupa… Radujcie się! Cieszcie się, bo właśnie w ten sposób ocalacie jedną z najpiękniejszych tradycji. I na pewno wielka was za to czeka nagroda w niebie. A i może jeszcze wcześniej coś wam się fajnego dostanie z Mikołajowego miecha.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.