Im bliżej Wigilii, tym gęstszy las migoczących choinek. Do niedawna świąteczna zieleń wyglądała jednak nieco inaczej. Drzewka wisiały... wierzchołkiem w dół. I miało to swoją wymowę. We wrocławskim Muzeum Etnograficznym można usłyszeć o wielu bożonarodzeniowych ciekawostkach.
D. Ostrowska i M. Gołubkow w pracy „Szopki na Dolnym Śląsku” (Wrocław 1976) zauważają, że szopkarstwo rozwinęło się najbardziej w krajach pasterskich, jak Austria – a z nią Dolny Śląsk był złączony politycznie w XVII i XVIII w. Wiele dolnośląskich szopek pochodziło z warsztatu Michała Klahra i jego syna.
Zwyczajów przyniesionych przez osadników z Kresów nie sposób zliczyć. Wśród nich jest np. stawianie na święta w kącie snopu niewymłóconego zboża, a także rozkładania słomy na podłodze – zwanej „dziaduchem” lub „babką”. W użyciu były niezliczone zabiegi zmierzające do odszyfrowania przyszłości – z wykorzystywaniem choćby połówek cebuli czy wiśniowych gałązek. Próbowano też wówczas zapewnić sobie pomyślność na cały rok – np. grożono siekierą owocowemu drzewu, chcąc nakłonić je do obfitego owocowania.
Odwieczna radość z przełomu, jakim jest zimowe przesilenie – wyznaczające moment, od którego dzień zaczyna się wydłużać – połączyła się z radością z przyjścia Chrystusa. Boże Narodzenie również zewnętrznie zmienia świat w kolorowy ogród.
Z winem w studni
Mówi Elżbieta Berendt: - W adwencie, po zakończeniu ciężkich prac polowych gromadzono się wspólnie po domach, np. na darciu pierza. Już wtedy panowała atmosfera tajemniczości, oczekiwania, przenikania codzienności z tym, co nadprzyrodzone. Kulminacja takiego przenikania miała miejsce w wigilię. Dla ówczesnych ludzi to był naprawdę czas, gdy niebo spotyka się z ziemią. Byli przekonani, że nasi zmarli krewni są wtedy bardzo blisko nas. Uważano, by nie urazić niczym świata nadprzyrodzonego. Wierzono, że w dzień wigilii dzieją się rzeczy przedziwne - woda w studniach zmienia się w wino, a o północy otwierają się niebiosa. Wierzono, że cała natura ma swój udział w misterium Bożego Narodzenia. Religijność ludowa, z ckliwymi, pełnymi ciepła pastorałkami, ściąga Świętą rodzinę na ziemię; sprawia, że wielkie tajemnice są obecne wśród nas. A gdy mija czas skupienia, czujności, wtedy... nadchodzi czas na karnawał.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.