Im bliżej Wigilii, tym gęstszy las migoczących choinek. Do niedawna świąteczna zieleń wyglądała jednak nieco inaczej. Drzewka wisiały... wierzchołkiem w dół. I miało to swoją wymowę. We wrocławskim Muzeum Etnograficznym można usłyszeć o wielu bożonarodzeniowych ciekawostkach.
Poprzedniczką dzisiejszej choinki była podłaźniczka – mówi Elżbieta Berendt, kierownik muzeum. – Nazywana była także rajskim sadem, Bożym drzewkiem, jutką. Często był nią czubek drzewa zawieszony u stropu. Jego wzniesiony do góry pień wskazywał wtedy na niebo. Podłaźniczka nawiązywała do przedstawień „drzewa życia”.
Opowiedz to piernikiem
Udekorowane gałązki nawiązują jednocześnie do drzewa rajskiego. Do niego odnoszą się zawieszane na zielonych gałęziach owoce, jak jabłuszka czy orzechy a także łańcuch przypominający węża kusiciela. Boże Narodzenie nazywane jest Godami od spotykającego się starego i nowego roku (czyli godu).
- Był to czas wielu matrymonialnych wróżb - mówi pani kustosz. - Dziewczyna mogła na przykład wyrazić swoje uczucia do chłopca siadając pod podłaźniczką i podając mu zerwane z niej jabłko. Z czasem jednak drzewko zaczyna być stawiane na ziemi, czubkiem do góry. W pewnym momencie katolickie gazety na Śląsku krytykują nawet ten obyczaj jako protestancki oraz jako wypierający tradycyjny żłóbek.
Na zielonych gałązkach często zobaczyć można było pierniki. Pani Elżbieta tłumaczy, że na Dolnym Śląsku rzemiosło piernikarskie było bardzo dobrze rozwinięte, zwłaszcza od XVI do XVIII w. We Wrocławiu pracowało aż sześciu piernikarzy Ich wyroby były ważnym elementem weselnych obrzędów, zabaw, wróżb, ale też uznawane były za lekarstwa, a na Śląsku bywały np. nagrodą za strzelanie do celu na jarmarku. - Mamy w muzeum kolekcję rzeźbionych form piernikarskich. Takie wyroby przygotowywane na Boże Narodzenie także wiązały się z symboliką dotyczącą przełomu roku, zwycięstwa światła nad mrokiem. Przedstawiały np. dziecko w powijakach.
Wędrujące Betlejem
Szopki na Dolnym Śląsku miały bogatą tradycję. – Po wojnie na tym terenie obnoszone były w pochodach kolędniczych – mówi E. Berendt. – Oprócz biblijnych postaci znalazły się tam m.in. śmierć, diabeł, anioł, a także „obcy” – na przykład Niemiec czy Żyd. Specyficzne dla Dolnego Śląska są takie szopki jak wambierzycka. Mamy też w swoich zbiorach szopkę przedwojenną będącą rodzajem dioramy czy też szopkę „typu krakowskiego” – zdobioną jak te z Krakowa, ale z motywami lokalnymi, np. z katedrą wrocławską, czy też proste szopki nazywane „betlejkami”.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.