Na pokojach u Kmity

Kiedy Sebastian Lubomirski ponad 400 lat temu kupował zamek w Wiśniczu, zapłacił za niego 85 tys. złotych. Na tamte czasy była to ogromna fortuna. Dziś ten sam zamek możemy mieć za grosze.

Skąd wziął się tu duch Barbary? Legen­da głosi, że tu, na Zamku Kmity, niechciana przez dwór wybranka Zygmunta Augusta miała zostać otruta. - Prawdą jest że zmarła w młodym wieku, ale jako powód śmierci podaje się dziś nowotwór. Legenda ta jednak była dawniej bardzo popularna - przyznaje R. Ogiela.

Bezbronna forteca
Rozkwit wiśnickiego zamku i jego stan obecny zawdzięczamy Stanisławowi Lubomirskiemu. - Odziedziczył zamek po swoim ojcu Sebastianie, który kupił go od Barzów. Jednak tu nie przebywał, bo wolał ulubiony swój zamek w Dobczycach - wyjaśnia Renata Jonak. W Wiśnicz zainwestował Stanisław. Jako młody człowiek poznał trochę świata, studiował za granicą, toteż kiedy miał za­jąć się siedzibą, sprowadził ar­chitekta Macieja Trapolę, który poprowadził nie tylko rozbudowę zamku, ale całego miasteczka.

- Zamek podniósł o jedną kondygnację, dostawił 2 przybudówki, kaplicę, przyłączył pomieszczenia wojska do zamku i wszystko ujął w system obronny palazzo in fortezza, czyli pałac w środku murów, pięcioboku fortecznego z bastionami w na­rożnikach - tłumaczy dyrektor Jonak. Do tego wały i sucha fosa. Jak na ironię, ze świetnej jakości walorów obronnych zamek nigdy nie skorzystał.

- W czasie potopu szwedzkiego załoga poddała się, przyjmując obietnicę, że nie zosta­nie on zniszczony. Lubomirscy wo­jowali wtedy w innej części Polski i nie wiedzieli, co dzieje się w Wi­śniczu - wyjaśnia Roksana Ogiela. Skoro niszczyć nie mogli, to poweto­wali sobie to, wywożąc z zamku 150 wozów łupów wojennych.

Jeńcy tureccy
Stanisław Lubomirski, wielki magnat, żołnierz, dobrodziej Ko­ścioła, był wyjątkowym człowie­kiem. Podkreśla się zwłaszcza jego zwycięstwo w bitwie pod Choci­miem, gdzie zastępując jako regimentarz zmarłego hetmana Chod­kiewicza, zatrzymał pochód wojsk osmańskich. Mimo zasług woj­skowych i mimo tego, że pożyczał pieniądze królowi Zygmuntowi III Wazie, nigdy nie został hetmanem. Szlachta i on sam mieli to władcy za złe. Przeniesienie stolicy do War­szawy, a zatem życie w oddaleniu od królewskiego dworu, unikanie przez króla płacenia długów spra­wiły, że Lubomirski przestał być w gronie najbliższych zaufanych władcy.

– Jako wotum za Chocim ufundował w Wiśniczu klasztor karmelitów bosych. Zresztą jego fundacją są też kościół wiśnicki, kościół na cmentarzu w Szczepano­wie czy rozbudowa zamku w Łań­cucie – mówi dyrektor Jonak. Spod Chocimia miał przywieźć jeńców, których zatrudnił do przebudowy. – Z nimi właśnie wiąże się legenda o lotnikach. Otóż zbierali oni pió­ra przelatujących ptaków i trzech z nich spróbowało jednego dnia na wykonanych skrzydłach uciec z baszty zamkowej. Żadnemu się nie udało. Pierwszy upadł koło dzi­siejszego liceum plastycznego, dru­gi w kopalinach, a trzeci w Bochni. W tych miejscach, w których stoją dziś kolumny – opowiada przewod­nik Roksana Ogiela.

100 lat remontów
Zamek z czasem zaczynał tracić swe znaczenie. Pożar w 1831 roku i drugi, ale obejmujący już całe mia­sto, w 1863 roku nadwątliły obiekt. Jednak dzięki trwającym od stu lat zabiegom zachował on swój pier­wotny kształt, urodę i wartość nie do przecenienia.

- Od 3 lat sta­ramy się możliwie szeroko otwo­rzyć przed publicznością ten wy­jątkowy obiekt. Zapraszamy do nas przez 7 dni w tygodniu. Po zwie­dzeniu zamku jest wiele rzeczy cie­kawych do obejrzenia w Wiśniczu i okolicach, więc można tu spędzić naprawdę uda­ne rodzinne popołudnie - zachęca dyrektor Re­nata Jonak.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości