Z górami jest jak z Absolutem: mocować się nie można, a bać się trzeba. Tęsknota i wieczny niedostatek.
Warszawę i Podhale łączy niewidzialna nić uwikłań, która sprawia, że w góry, paradoksalnie, bliżej mieszkańcom Syreniego Grodu niż Krakowa. Ci drudzy trwają z gazdami w starych animozjach i sporach. My, cepry, nie dźwigamy tego plecaka dawnych poróżnień. Wystarczy nam kurtka, kilka bułek, termos i butelka wody. Nie jest to teoria naciągana, ale zasadzona na wieloletniej tradycji.
Zbierzmy fakty: pierwsza opera narodowa to rzecz o sporze „Krakowiacy i Górale”. Autor? Wojciech Bogusławski, który przy ulicy Żytniej na Woli pobudował sobie pyszny pałac i w Warszawie żywota dokonał. Premiera opery też miała miejsce w Warszawie w 1794 r. Pomyślmy o twórcy „stylu zakopiańskiego” Stanisławie Witkiewiczu. Czy góral? Krakus? Nie! No, warszawiak też niecałkiem, ale z Warszawą stosunki zachowywał do tego stopnia, że w Syrenim Grodzie urodził mu się syn Witkacy! Następny „odkrywca Zakopanego”, przyjaciel Sabały, profesor Tytus Chałubiński... był raczej, choć nie lubię tego określenia, obywatelem ówczesnego świata - od Inflantów po węgierskie stepy. Niemniej część życia spędził w Warszawie, gdzie mamy po nim żywe pamiątki (mieszkał m.in. przy ul. Mokotowskiej w zachowanej do dziś kamienicy). W Tatry chętnie jeździli też stołeczni artyści.
Julian Tuwim, na ten przykład, warszawianin z wyboru, ostatni wiersz zapisał na serwetce w zakopiańskiej knajpce... pod Tatrami zmarł. Naciągnięta nieco ta litania warszawsko-podhalańskich sław, ale proszę brać ją za dobrą monetę i dopisać jeszcze kilka nazwisk od Staszica poczynając.
Na koniec przestrzeń miejska. Piątka do dzienniczka dla tego, kto w stolicy odnajdzie kamienicę stylem nawiązującą do zakopiańskiego. Dom nie jest drewniany, ale murowany - ciepło. W obecnej szacie trwa od 1905 r. - cieplej. Adres: Chmielna 30! Góralskie ornamenty na elewacji jako żywo wzięte z zeszytów Witkiewicza. Mamy też ulice: Górską, Góralską, Nowotarską, Tatrzańską (to ta od warszawskiego harnasia Grzesiuka).
Górale, chłopska arystokracja, słowiańscy „nadludzie” - jak twierdzili XIX-wieczni tacy jedni... Niestety, kiedy piszę ten sentymentalny, popowrotowy z tamtych stron tekst, znowu czytam, że góry „otworzyły swe ramiona”. W tym roku zginęło tam blisko 20 osób. Ostatnią ofiarą jest Józef Szaniawski, wykładowca UKSW, politolog, znawca zagadnień związanych ze Związkiem Radzieckim.
Z górami jest jak z Absolutem: mocować się nie można, a bać się trzeba. Tęsknota i wieczny niedostatek. Zaciągam się powietrzem, bo „skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr” (pisał Sztaudynger... krakus jeden!).
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...