"Pamiętnik z Powstania Warszawskiego", spektakl oparty na książce Mirona Białoszewskiego pod tym samym tytułem, to dynamiczny musical o dramatycznym przesłaniu.
Sztuka przygotowana z okazji 65. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego jest wciąż obecny na scenie Kamienicy. Dlatego warto prześledzić w repertuarze teatru, kiedy ta niezwykła pozycja pojawi się na afiszu, i wybrać się do miejsca, które jak żaden inny teatr związane jest emocjonalnie i artystycznie z Warszawą.
Miron Białoszewski w swojej skromnej formalnie książce, stworzył obraz zagłady miasta, dzięki czemu opowieści o losie cywilnej ludności nadał charakter uniwersalny. Rangi symbolu nabiera też fakt, że tu, w piwnicach kamienicy, w której znajduje się teatr, o czym nie każdy wie, ukrywali się powstańcy. Dyrektor Kamienicy, Emilian Kamiński kultywuje miejsca pamięci narodowej ze szczególną pieczołowitością.
Miałam szczęście obejrzeć „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” 1 sierpnia, podczas uroczystości zatytułowanej „Godzina W”. Jednym z punktów programu był pokaz flimu dokumentalnego o Powstaniu Warszawskim Andrzeja Kałuszki. Po filmie reżyser zdobył się na osobiste wyznanie: jego matka przeżyła piekło powstania jako 11-letnia dziewczynka. Z kolei 13-letni ojciec reżysera, oczekujący na egzekucję na jednej z ulic Warszawy, został uratowany przez babcię, która wyjęła obraz Matki Boskiej Licheńskiej i trzymając go przed oczyma zdumionych gestapowców, wyprowadziła wnuka z miejsca kaźni. Prywatny cud, jakiego doświadczyło wielu.
Monotonny tok relacji Białoszewskiego zmienia się w spektaklu Jerzego Bielunasa w apokaliptyczną wizję. Największym atutem widowiska jest zespół młodych aktorów, których energia, talenty wokalne i taneczne zamieniają ten statyczny język prozy w dynamiczny obraz, w którym nadzwyczaj pomysłowa, operująca metaforycznym skrótem scenografia każe nam, wraz z uczestnikami wydarzeń, budować barykady i wędrować przez mroczne kanały. Albo opłakiwać gruzy zbombardowanej katedry w takt rozdzierających songów napisanych przez Mateusza Pośpieszalskiego – autora oprawy muzycznej – czy dramatycznych szeptów, gdy już nie starcza sił na krzyk.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.