Górale popełniają takie same grzechy jak wszyscy inni. Powiedziałbym: może nawet robią to z większą wprawą.
Religijność ludowa przepojona jest poczuciem służby życiu. Każdy dzień, każdy obowiązek, cała powszednia codzienność to służba życiu, które jest darem. (...) Fenomen życia jako zwycięstwo nad pustką! (Przekonać Pana Boga, str. 15)
Należę do tych, których dzieciństwo i młodość upłynęły na wsi i którzy nigdy nie zerwali nici wiążących ich ze wsią. Wzorem ludzkiej mądrości są dla mnie ludzie żyjący w pobliżu Boga i natury – prości, zdecydowani, trochę nieufni, ale też niekłamliwi. Rodzice moi byli nauczycielami na wsi, ale dziadkowie uprawiali ziemię – jedni nad Popradem, drudzy nad Białką u stóp Tatr. Znam dobrze wady wsi, jej ograniczenia i kompleksy. Ale wiem również, że wieś jest miejscem głębokiej wiary i mocnego patriotyzmu. (...) To nieprawda, że na wsi mieszkają sami pazerni egoiści. Nieprawda, że jej jedynym pragnieniem politycznym jest wzięcie odwetu za wczorajsze krzywdy. To nieprawda, że dzieli ona ludzi na obrzezanych i ochrzczonych. Nieprawdą jest również, że dla ocalenia kartofli gotowa jest obalić rząd. (Czyżby „hańba domowa”?)
W Jurgowie spędziłem dużą część dzieciństwa. Tam były konie, krowy, były owce do wypasania. Tam się nauczyłem góralskiej mowy i obyczaju. (...) Wychowałem się w tradycji mojego dziadka, który był człowiekiem niezwykłym. Trudno powiedzieć, na czym to polegało, ale był dla mnie ważnym wzorem. Miał w sobie wielki spokój, dystans do świata, umiejętność rozumienia ludzi. (...) Między babką a nim nieprzerwanie toczyła się cicha walka o czytanie gazet. Czytał dużo, a jak czytał, to nic nie robił. Babka mu za to ciągle ciosała kołki na głowie. (Między Panem a Plebanem, str. 12–14)
Rodzice byli nauczycielami. Kiedy się urodziłem, mieszkali w Tylmanowej nad Dunajcem, potem była Łopuszna, w czasie okupacji – Rogoźnik, trochę Raba Wyżna, a po wojnie z powrotem Łopuszna. I tak wędrowałem tamtejszym krajobrazem. (...) Łopuszna ma dwa takie elementy, które wiążą Podhale ze światem kultury. Jest kościół, mniej więcej z XVI wieku, i jest dworek Tetmajerów (...), [gdzie] swój Dziennik podróży do Tatrów pisał Goszczyński. W ogóle Łopuszna jest wsią dość specyficzną, znaną między innymi z tego, że zimowali tam kiedyś konfederaci barscy. Jeszcze do dnia dzisiejszego starzy ludzie powtarzają takie powiedzenie: „chowajcie dziewcęta, bo konfederaci idom”. (...) Stosunkowo biedna wieś podhalańska zdołała wytworzyć w ciągu ostatnich wieków kulturę, która z ogromnym powodzeniem opiera się dzisiaj jeszcze zalewowi kultury wielkomiejskiej, kultury masowej. I myślę, że szczególnie muzyka jest tu interesująca, bo jest ona syntezą wielu wpływów: węgierskich, rumuńskich, słowackich, polskich. Ona tam jest niezwykle uniwersalna, nie mówiąc o tym, że niemal w każdej wsi mieszkali przed wojną Żydzi i Cyganie. (Zapiski ze współczesności)
Nie twierdzę, że wszystkie prawdy na tym Bożym świecie muszą być pisane po góralsku, ale jeśli czegoś nie dało się przełożyć [na góralski], to jest wysoce prawdopodobne, że nie była to prawda. Język, w ostatecznym rozrachunku, jest pewnym sposobem widzenia świata i widzenia ludzi. (...) W słowach, w układzie zdań są zmagazynowane doświadczenia. Użycie języka jest jednocześnie uruchomieniem tych doświadczeń. (Gdzie my są...)
Wydawnictwo Znak Jeśli idzie o górali, to ja nie znam rozmowy, która by nie miała wydźwięku dowcipnego. Najbardziej nawet poważne rozmowy mają w sobie motyw dowcipu, przekory. W ogóle jest rzeczą niekulturalną rozmawiać, nie wprowadzając w tę rozmowę humoru. (...) Ja bym powiedział, że dowcip wyzwala naszą codzienność od presji– a dzisiaj jest taka presja, że jak się nie będziemy dożynać, to nie będziemy istnieć. A tam się ludzie nie dożynają. To także widać w kościele. Z moich doświadczeń wynika, że to jest jedno z nielicznych miejsc, w których kościół jest nastrojony pozytywnie, radośnie. (...) Religia jest po to, aby człowieka wyzwalała, a nie zniewalała, pakowała w jakieś dodatkowe pudła. Człowiek, wychodząc z kościoła, ma mieć lekki chód. I uśmiech, dowcip temu służą. (Gdzie my są...)
***
Powyższy tekst jest fragmentem książki Alfabet Tischnera, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Tytuł artykułu pochodzi od redakcji.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.