Polska, miłość, nienawiść

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwid

Chrześcijaństwo jest zawsze wcielone – jak jego mistrz, Jezus Chrystus. Nie ma innego. Jezus nie był człowiekiem znikąd, człowiekiem „jako takim”. Był Żydem z Betlejem i Nazaretu. Dlatego chrześcijaństwo nigdy nie jest abstrakcyjne, ale inkarnowane: w żywego człowieka, w tę, a nie w inną rodzinę, w konkretną ziemię, w naród. A prawdziwie się wcielając, prawdziwie wyzwala: z egotyzmu, ksenofobii, rasizmu, nacjonalizmu. Nigdy nie prowadzi jednak w stronę internacjonalizmu (pseudowięzi za cenę wykorzenienia i klasowych nienawiści), lecz w stronę braterstwa. Hymnem chrześcijaństwa nie jest Międzynarodówka, lecz Te Deum laudamus. Jesteśmy wszyscy braćmi nie dzięki „wyzwolicielom”, takim jak Lenin, Hitler, Napoleon czy Robespierre, ale ponieważ mamy Ojca w niebie. Internacjonalizm ma innych rodziców: matkami są mu rewolucje, ojcami – ideolodzy. Dlatego patriotyzm i chrześcijaństwo są sobie pokrewne. W obu chodzi o miłość. „Czy jest gdzie wielki naród, któremu bogowie byliby tak bliscy, jak bliski jest nam Pan, Bóg nasz, gdy Go wzywamy?” – czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa (4,7). I każdy naród na ziemi ma prawo te słowa powtórzyć za Izraelem, wyrzekając się bożków, wzywając prawdziwego Boga.

Renata Grochal i Wojciech Szacki z „Gazety Wyborczej” (12.10.2012) pytają profesora Piotra Glińskiego o patriotyzm i patriotów. Ten ripostuje: „W państwa gazecie pisze się o patriotyzmie, że to odmiana rasizmu”. Grochal i Szacki przyznają: „Był jeden taki tekst”. Gliński: „Nie wiem, czy jeden, czy więcej. Ostatnio rzadziej czytam państwa gazetę”. Na łamach tego samego dziennika (28–29.04.2012) Adam Michnik pyta Marka Edelmana: „(…) jesteś, powiedzmy, patriotą polskim?”. Edelman: „Patriotyzm jest obrzydliwy… Nie! Jestem patriotą tego, żeby wszędzie była wolność. Nie będziesz mnie na to nabierał! Bo patriotyzm w Polsce jest obrzydliwą rzeczą”. Michnik, cztery zdania dalej: „Ja nigdy o sobie bym nie powiedział, że patriotą jestem”. Edelman: „Ja też” (fragment rozmów z 1987 r.) W „Polityce” (26.09–2.10.2012) rozmowa Jacka Żakowskiego z Marią Peszek. Wśród zdań typu: „Pan nie jest moim pasterzem/ a niczego mi nie brak/ (…) i chociaż idę ciemną doliną/ zła się nie ulęknę/ i nie klęknę”; „wisi mi krzyż”; „Bóg nie jest mi potrzebny do szczęścia”; „Bóg tylko człowiekowi przeszkadza”; „»Pan nie jest moim pasterzem« to znak wyzwolenia” itd., itp. pojawia się wyznanie: „»Nie oddałabym ci Polsko/ ani jednej kropli krwi«. »Wystarczająco przerażająco jest żyć«. Było jeszcze »tu«, ale skreśliłam, bo to wiadomo”. I Peszek tłumaczy w imieniu „sporej części swojego pokolenia” (artystka urodziła się w 1973 r.): „Chcielibyśmy traktować ojczyznę jako coś miłego, a nie jako upiora. Dla mnie nowoczesny patriotyzm polega na tym, że się nie migam od normalnych obowiązków. Płacę abonament, chodzę na wybory, poczytuję gazety. Nie kombinuję, jak uniknąć podatków. Uczciwie partycypuję, żeby tu było fajnie”. W „Tygodniku Powszechnym” (14.10.2012) Dorota Masłowska tłumaczy to samo Katarzynie Kubisiowskiej: „(…) u nas patriotyzm kojarzy się głównie z umieraniem na barykadach, w ogóle nie mamy pomysłu na bezkrwawy patriotyzm w czasach pokoju. Czyli niewynoszenie spinaczy z biura, sprzątanie po psie, bycie miłym i otwartym dla spotykanych ludzi”. Kiwam głową i czytam dalej, szukając zdania, który tu, wiem, musi zaraz paść. I znajduję, oczywiście, kilka akapitów dalej: „Nie jestem religijna”.

Tak brzmi instruktaż i taki jest jego skutek. Koło się zamyka, walec się toczy. Jasne, że to o spinaczach, podatkach (z pewnymi zastrzeżeniami), chodzeniu na wybory i sprzątaniu po psie jest bezdyskusyjne. Dla mnie, na przykład, antypatriotycznym czynem jest grafficiarstwo w miastach i porzucanie starych mebli w lasach. I wiele innych bezeceństw, które są czymś znacznie gorszym niż jedynie „brakiem pomysłu” na bezkrwawy patriotyzm czasu pokoju. Ale czyż miłość Boga miałaby się całkowicie spełniać w dawaniu na tacę, a miłość dziecka w zapewnieniu mu kieszonkowego? Norwid pisał, że „patriotyzm kształtem jest miłości”. I to o nią się spieramy, o jej kształt, a nie o rasizm czy inną „rzecz obrzydliwą”. Nie istnieje miłość bez gotowości dania siebie, swojej krwi. Nie istnieje wspólnota sympatycznych egotyków, braterstwo ludzi negujących ofiarę większą niż własny portfel, trwała (mająca przyszłość) więź między ludźmi traktującymi „ten kraj” jedynie „jako coś miłego”. Gdyby ich nie było – ludzi gotowych przekroczyć granicę portfela, fajności i własnej krwi – Polski by nie było.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Reklama