Jedne są wojownikami, inne... wiewiórkami albo małpkami. Wszystkich jest 384. Futbolista i Superman przylecieli aż z USA. Najstarszy ma blisko 130 lat.
Do końca lutego możemy podziwiać dziadki do orzechów na wyjątkowej wystawie w gdańskim Muzeum Archeologicznym.
Orzech jest symbolem zdrowia, szczęścia, sił witalnych, mądrości i obfitości. Towarzyszy człowiekowi właściwie od zawsze. Bogaty w wapń, potas i magnez znajdował swe miejsce zarówno w królewskich, jak i chłopskich jadłospisach. Podczas świąt Bożego Narodzenia ozdabia choinkę, jest też dodatkiem do piernika i makowca. Jednak smaczne wnętrze orzecha zawsze chroniła twarda skorupa. Nasi przodkowie musieli więc zadać sobie pytanie: jak łatwo i szybko można ją rozbić i dostać się do środka, a przy okazji nie połamać zębów?
Ludzie nazywali przyrządy do otwierania orzechów kleszczykami, ciskawkami, stryszkami, orzechołomami albo po prostu tłuczkami. O„dziadkach” mówi się dopiero od 150 lat. Stały się naprawdę popularne pod koniec XIX wieku.
Pierwsze dziadki produkowane na masową skalę pochodzą z niemieckich warsztatów specjalizujących się w wytwarzaniu zabawek. Stamtąd najprawdopodobniej trafiły do Polski.
Na przestrzeni dziejów zmieniały się mody i style, a wraz z nimi wygląd i konstrukcja dziadków. Możemy znaleźć wśród nich górników, rycerzy, królów, ale także psy, koty czy grzybki. Jedne są wykonane z drewna, inne z metalu. Te bardziej szlachetne z porcelany i srebra.
Część jest piękna i dostojna, niektóre są szpetne i dziwaczne – tak, że swoim wyglądem mogą przestraszyć małe dzieci. Kruszą skorupy orzechów za pomocą dźwigni lub śruby. Mało kto zdaje sobie sprawę, że wykonują jedną z najcięższych prac w kuchni...
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.