Helena Miazek, znana łowicka wycinankarka, ze swoimi pracami była m.in. w USA, Belgi, Francji i Austrii. Wszystkie jej prace mają swój styl i charakter. Teraz musi to udowodnić w krakowskim sądzie, gdzie toczy się sprawa o bezprawne wykorzystanie jej wzorów.
Prace łowickich twórców zajmujących się haftem i wycinanką od lat znane i cenione są nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Od dawna tworzone przez nich wzory znajdują się nie tylko na łowickich strojach, pocztówkach czy pisankach, ale również na torbach, kubkach, serwetkach, koszulkach, długopisach, zakładkach do książek, magnesach na lodówkę, a także na biżuterii i wszelkiego rodzaju folderach reklamowych. Kupić je można w galeriach, supermarketach i na lotnisku. Sęk w tym, że część firm, sięgając po wzory łowickich twórców, nie zapytała ich o zgodę i bezprawnie umieściła je na swoich wyrobach.
Zaczęło się od wydmuszek
Helena Miazek o sprawie, jaka toczy się z firmą Wawel SA, rozmawiać nie chce.
– Wszelkie pytania odnośnie do procesu proszę zadawać mojemu pełnomocnikowi, panu Michałowi Błeszyńskiemu. On dokładnie wie, na jakim etapie jest sprawa. Dla mnie to bardzo przykre, że ktoś bez pytania wykorzystuje moje wzory, nie licząc się z moją pracą i trudem. Niektórzy myślą, że jak coś jest ludowe i wyszło spod ręki twórcy mieszkającego na wsi, to można z tym zrobić to, co się komu żywnie podoba – mówi ze smutkiem Helena Miazek, która wycinankarstwem para się od 14. roku życia.
– Moja przygoda z rękodziełem zaczęła się zaraz po skończeniu szkoły podstawowej. Miałam zamiar dalej się uczyć w rolniczej szkole na Blichu w Łowiczu, ale z powodu braku miejsc nie zostałam przyjęta. Obiecali mi tylko, że za rok dostanę się bez egzaminów. Ale ja już tam nie poszłam, bo zajęłam się wycinankami. Zaczęłam od wydmuszek. Razem z mamą robiłam też pocztówki, serwetki i swetry na drutach. Na wsi panowała wówczas bieda. Co kto umiał, to robił. Ja, jak się okazało, miałam dryg do rękodzieła. Od 1961 roku zaczęłam pracować w Sztuce Łowickiej, która bardzo prężnie się rozwijała – opowiada pani Helena, która ze Sztuką Łowicką była związana ponad 25 lat. I, jak zapewnia, były to najpiękniejsze lata w jej życiu. Dzięki zaradności ówczesnej prezes Marianny Sołtyszewskiej, która bardzo dbała o artystów, pani Helena nie tylko doskonaliła swój warsztat, ale także ze swoimi pracami odwiedziła różne strony świata.
– Nasza prezeska była naprawdę niesamowita. Świadczyć o tym może fakt, że warszawskie środowisko związane z Cepelią nazywało ją Księżną Łowicką. Specjalnie dla nas sprowadzała piękny błyszczący papier z Czechosłowacji. Za jej czasów nasze wzory dość często były sprawdzane przez etnografów. Każdy musiał się pilnować, żeby nie wypaczać tradycyjnej łowickiej wycinanki. Szczególnie pilnował tego artysta malarz, Zdzisław Pągowski, który bardzo skrupulatnie przyglądał się naszym pracom. Ja często z jego ust słyszałam słowa: „Trzymaj się swojego stylu”. Jego słowom jestem posłuszna do dziś – zapewnia twórczyni.
Przymusowa kwarantanna
Podobnie jak kilkadziesiąt lat temu, tak i dziś każda z twórczyń ludowych ma swój rozpoznawalny styl.
– Proszę popatrzeć na te dwie wycinanki z kogutami. Jedna jest moja, a druga koleżanki. Gołym okiem widać różnice. Kogut koleżanki ma inne nogi, inne ażury, zupełnie inny ogon i w ogóle jest zdecydowanie smuklejszy. Moje wszystkie są bardziej tłuste, można powiedzieć wypasione – wyjaśnia pani Helena. – Ale na rosół się żaden nie nadaje – wtrąca pan Wiesław, mąż pani Heleny. – A tobie, kochanie, jak zwykle tylko jedno w głowie. Na szczęście, oglądający moje prace klienci i pasjonaci sztuki ludowej zauważają różnice między kogutami. Jak mówią, niektóre z nich są dumne i dostojne, inne poważne i smutne. Nie brakuje też radosnych i zadziornych. Słysząc takie komentarze, jestem naprawdę szczęśliwa, że ludzie potrafią z nich tyle wyczytać. Komentarze klientów, którzy np. nie chcą kupować kogutów stykających się dzióbkami, bo mówią, że się rozdziobią, często są podpowiedzią i inspiracją do wykonania nowego wzoru – przyznaje wycinankarka.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...