Był jak czarodziej, który potrafi zatrzymać nieuchwytne światło - od złocistych promieni zachodzącego słońca, po srebrzysty blask księżyca. Dziś rocznica urodzin twórcy impresjonizmu.
Wieczór. Mężczyzna krząta się na swojej łodzi. Na lewym brzegu rzeki szumią zielone wierzby. W oddali, na horyzoncie majaczą ruiny opactwa. Stare mury, które są niemymi świadkami wielowiekowej historii. Wszystko to skąpane w złocistych promieniach zachodzącego słońca.
Światło. Uchwycone na płótnie wygląda jak żywe. Jaki czarodziej dokonał tej sztuki i za pomocą pędzla niczym różdżki uwięził słoneczne promienie? To William Turner - mistrz światła - człowiek, którego Bóg obdarzył niesamowitym talentem.
Turner urodził się 23 kwietnia 1775 r. w rodzinie producenta peruk Williama Turnera, w jednej z dzielnic Londynu. W wieku 14 lat młody William rozpoczął kurs przygotowawczy przed wstąpieniem do Królewskiej Akademii Sztuki. Został do niej przyjęty dopiero w wieku 27 lat.
Prekursor impresjonizmu nie radził sobie z malowaniem postaci. Prawdę mówiąc nie przywiązywał do tego szczególnej wagi. Niektórzy mu to wypominali, on jednak kierował swoje zainteresowania w inna stronę. Ogromny wpływ na jego malarstwo wywarły trzy podróże na kontynent europejski, podczas których zwiedził m.in. Luwr, Alpy i Rzym. Poruszało go światło. Jego William Turner / CC 2.0 "Opactwo w Newark" przeróżne formy. Z taką samą pasją uwieczniał promienie zachodzącego słońca jak i chłodny, srebrzysty blask księżyca. W tej dziedzinie nie miał sobie równych. Był mistrzem w malowaniu romantycznych pejzaży, takich jak "Zamek w Alnwick", "Opactwo w Newark" czy "Młyn w Keyes".
Namalował 282 obrazy olejne, pozostawił po sobie 19 049 szkiców. Zmarł w swoim domu w Chelsea, 19 grudnia 1851 r. Ale jego dzieła do dziś rozpalają wyobraźnię milionów widzów na całym świecie.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.