"Oczy czarne, oczy niebieskie" - taki tytuł nosi reportaż Marii Wiernikowskiej z pielgrzymki, którą reporterka odbyła do Santiago de Compostela trasą średniowiecznych pątników.
W Santiago do Compostela mieści się grób św. Jakuba Większego, jednego z dwunastu apostołów. Od IX wieku hiszpańska miejscowość była jednym z trzech głównych celów średniowiecznego pątnictwa, obok Rzymu oraz Ziemi Świętej. Ludzie wszystkich stanów pielgrzymowali dla umocnienia wiary, odbycia pokuty, spełnienia ślubowania, z prośbą o uzdrowienie lub w celach dziękczynnych. W niektórych państwach, wyrokiem sądu nakazywano przestępcom pielgrzymkę do Santiago.
Przez wieki trasę przemierzali przedstawiciele wszystkich stanów, w tym wiele znanych postaci m.in. Karol Wielki, św. Franciszek z Asyżu, św. Elżbieta Portugalska, św. Brygida Szwedzka, Izabela Kastylijska, św. Ignacy Loyola, Jan Dantyszek czy papież Jan XXIII. W XIV wieku, szczytowym okresie popularności trasy, każdego roku przemierzało ten szlak ponad milion osób.
Tradycyjnie drogę do Santiago rozpoczynano od progu własnego domu, ale Maria Wiernikowska, która deklaruje, że do kościoła chodzi tylko na śluby i pogrzeby, wkroczyła na szlak pątniczy nieco przypadkiem, nakłoniona przez przygodnych znajomych podczas urlopu na południu Francji. Reporterka, niespodziewanie dla samej siebie postanowiła poświęcić resztę urlopu - 10 dni - na dotarcie pieszo do oddalonego o 764 km Santiago. Ruszyła samotnie nie obciążając się zbyt wielkim bagażem, licząc na gościnność rozsianych po trasie schronisk, prowadzonych m.in. przez bractwa pątnicze św. Jakuba Apostoła. Na drodze do Santiago do dziś istnieje też tradycja karmienia przechodzących pielgrzymów, co nie było bez znaczenia dla turystki z Polski w świecie zachodnich cen.
Podczas podróży okazało się, że jak przed wiekami na trasie do Santiago można zobaczyć przekrój społeczności Europy. Podróżują obywatele wszystkich krajów, zamożni i biedni, starzy i młodzi. Większość lubi iść w grupie, ale Wiernikowska szybko zdecydowała się na podróż we własnym tempie, z dala od innych piechurów. Trasa usiana jest miejscami związanymi z historią, reporterka odkrywa też starą prawdę, że wędrowanie, monotonia ruchów, jedzenia, zachowań jest czymś, co pozwala oddzielić się od zbędnych rzeczy, uporządkować myśli.
Droga okazuje się ciężka i po kilku dniach reporterka zdecydowała, że część trasy pokona na rowerze. Walcząc ze zmęczeniem, zirytowana i zachwycona na przemian, Maria Wiernikowska odkryła, że pielgrzymka okazuje się też podróżą wgłąb siebie, do zgromadzonych wspomnień. Korespondentka TVP, która relacjonowała wojny z Jugosławii i Czeczenii, wspomina dramatyczne momenty na frontach, wracają do niej w myślach chwile miłości, macierzyńskiego szczęścia, życiowych porażek, spotkania z ważnymi dla niej ludźmi.
Podczas drogi Wiernikowska przypomina sobie piosenki Kaczmarskiego i Grechuty, wiersze Baczyńskiego i Lechonia. Często powraca do niej fraza z wiersza tego ostatniego: "Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną/ Odpowiem: śmierć i miłość, obydwie zarówno/ Jednej się oczu czarnych, drugiej modrych boję/ Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje", z której autorka zaczerpnęła tytuł swojej opowieści.
Maria Wiernikowska karierę rozpoczęła w 1984 roku w Radio France Internationale, współpracowała również z BBC. Pracowała w Polskim Radiu, zakładała Radio Zet, była reporterem Gazety Wyborczej, relacjonowała wojny w Jugosławii i Czeczenii dla TVP. Jest autorką filmu i książki pt. "Zwariowałam, czyli widziałam w Klewkach", laureatką Wiktorów, Kryształowego Zwierciadła i nagrody Polskiego PEN Clubu. Maria Wiernikowska zasiada także w jury Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Książka "Oczy czarne, oczy niebieskie" ukazała się nakładem wydawnictwa Zwierciadło.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...