Ta scena może nam się wydać dość dziwna.
Eugenio Cajés „Wniebowzięcie Maryi” olej na płótnie, 1603 Muzeum Prado, Madryt
No bo przecież widać wyraźnie, że aniołowie wynoszą Maryję w glorii do nieba, tymczasem stojący poniżej apostołowie w ogóle tego nie zauważają. Zaglądają do pustego grobu, rozmawiają między sobą, zerkają do Pisma Świętego. Tylko jeden z nich, z lewej strony, zdaje się spoglądać w górę. Podniósł też rękę w geście zaskoczenia. Tak, chyba on właśnie jako pierwszy dostrzegł to, co dzieje się w górnej części obrazu. Za chwilę zapewne powie pozostałym o tym co zobaczył…
„Ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja, zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej” – to słowa z konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”, ogłoszonej przez papieża Piusa XII w 1950 roku. Dogmat jest więc dość nowy, ale tradycja wiary we wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny sięga VI wieku. Często też było ono tematem obrazów.
Całą górną połowę dzieła zajmuje klęcząca Maryja, składająca ręce do modlitwy. Otaczają ją chmury układające się w wielką, rozświetloną nadnaturalnym światłem mandorlę (aureolę obejmującą całą postać). Na dole widzimy natomiast dwunastu apostołów zgromadzonych przy pustym grobie. Są wyraźnie poruszeni i zaskoczeni. Modlą się i dyskutują. Maryja z góry patrzy na nich z wyrozumiałością.
Ponieważ dogmatu o wniebowzięciu jeszcze wówczas nie było, artysta postanowił umieścić w swym dziele sugestię „prawomocności” wiary w to wydarzenie. Taką wymowę ma otwarta księga Biblii, którą w centrum kompozycji czyta jeden z apostołów.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.