Pod jej adresem padło już wiele porównań. W dziedzinie powieści historycznej sypie pomysłami i konsekwentnie je realizuje. Skąd w polskiej literaturze wzięła się pisarka Elżbieta Cherezińska?
Wydawca chętnie nazywa ją polskim George’em R.R. Martinem. I nie jest to jedynie chwyt marketingowy. Odniesienia książek „Gry w kości” czy „Korony śniegu i krwi” do popularnej na świecie „Gry o tron” często zauważają czytelnicy. Kinga Dunin w „Gazecie Wyborczej” napisała: „Chcecie nowego Kraszewskiego? To macie. Nazywa się Elżbieta Cherezińska”. Jej pisanie przypadło do gustu szerokiej publiczności, ponad politycznymi i światopoglądowymi podziałami. Niedawno wydała nową książkę „Legion”. Opowieść wychodzącą od historii Brygady Świętokrzyskiej, największego związku taktycznego Narodowych Sił Zbrojnych, utworzonego w sierpniu 1944 r. na Kielecczyźnie w celu realizacji programu polityczno-militarnego. Gdy po raz pierwszy usłyszała o brygadzie, od razu skojarzyła to ze znanym filmem „Bękarty wojny”. Pisarka i jej książki mogą przywoływać też na myśl Henryka Sienkiewicza. Jak sama mówi, są różne sposoby na pisanie książek historycznych. Wycisnąć z faktografii, ile się da, i tchnąć w bohaterów życie – to jej recepta. Historię traktuje jak żywe tworzywo.
W poszukiwaniu ciekawych opowieści
To, że będzie w życiu pisać książki, postanowiła już w liceum. Nigdy jednak nie miała ulubionych autorów, w których się namiętnie zaczytywała. – Po prostu lubię dobre opowieści. A te można znaleźć zarówno w klasyce, jak i we współczesnej literaturze.
Pochłaniałam i pochłaniam to, co mnie zainteresowało. Łapię to i przetwarzam. Obecnie, z braku czasu, głównie to, co potrzebne jest mi do przygotowania się do nowej książki – mówi nam Elżbieta Cherezińska. Zadebiutowała w wieku 33 lat literacką biografią byłego ambasadora Izraela w Polsce Szewacha Weissa „Z jednej, z drugiej strony”. Poznali się, gdy na spotkaniu z Weissem w Kołobrzegu (gdzie od kilkunastu lat pisarka mieszka z mężem i dwójką dzieci) czytała fragmenty jego wcześniejszej książki. Sposób czytania i interpretacji bardzo mu się spodobał. Spytał, czy nie poprowadziłaby jego spotkań autorskich na Pomorzu. Zgodziła się. Dużo razem podróżowali, rozmawiali. I tak licealne postanowienie stało się faktem. Powstała pierwsza książka. Trzeba powiedzieć, że od tego czasu wykazuje się żelazną konsekwencją. Najnowszy „Legion” jest 9. książką od czasu debiutu w 2005 r. Pewnie studiowałaby aktorstwo, gdyby nie wypadek samochodowy, który w pewien sposób nazywa symbolicznym. Wydarzył się przed maturą. – Z gipsu wyciągnęli mnie na sam egzamin. Potem, zamiast zdawać na studia, musiałam poświęcić się rehabilitacji – wspomina pisarka. W czasie jej trwania zrobiła studium turystyczne oraz studium z psychotroniki w Łodzi. – To były takie trochę czary-mary. Badaliśmy starożytne systemy wierzeń. Zawiodła mnie tam ciekawość, czy człowiek może zajrzeć w przyszłość – mówi „Gościowi Niedzielnemu”. Naukę na wydziale wiedzy o teatrze w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza zaczęła, gdy urodziła pierwsze dziecko. Okazał się to dobry wybór. – Wydział, który skończyłam, był świetnym studium humanistycznym, które pootwierało w mojej głowie wiele okienek – tłumaczy Cherezińska. Teatr nazywa drugą pasją. Chociaż otwarcie przyznaje, że z historii teatru interesują ją tylko dwie rzeczy – Molier i komedia dell’arte.
Frapujące średniowiecze
Historią interesuje się od dawna. – Pamiętam, jak w podstawówce liczyłam, ile lat miała Jadwiga, gdy wydali ją za Jagiełłę. Wydało mi się, że była w niestosownie młodym wieku. No to sięgnęłam do książek i dzięki temu dość szybko zrozumiałam, co i jak. Przestałam się oburzać – wspomina. Szczególnie upodobała sobie średniowiecze. – To frapująca epoka, w której to, co na wskroś pogańskie, miesza się z chrześcijaństwem w sposób trudny do rozgraniczenia – tłumaczy pisarka. Nie kryje swojej słabości do Piastów. – Nasza pierwsza dynastia królewska, która na arenę dziejową wtargnęła przebojem niczym huragan. Nagła i nieobliczalna. Przeklęta i święta. Szalona, nierozważna i dalekowzroczna. Wszystko to jednocześnie. Życiorysy Piastów można czytać jak thrillery – twierdzi Cherezińska. W 2010 r. napisała „Grę w kości”, thriller historyczny o zjeździe gnieźnieńskim z 1000 r. Na bieżąco konsultowała ją z profesorem archeologii Przemysławem Urbańczykiem. W przypadku dziejącej się w okresie rozbicia dzielnicowego „Korony śniegu i krwi” aparat konsultacyjny uległ rozbudowaniu. Korzystała m.in. z pomocy prof. Tomasza Jurka, eksperta właśnie w tej dziedzinie, i prof. Tomasza Jasińskiego. Do tego specjaliści od architektury dawnej i wczesnych dziejów Poznania. Czytanie źródeł, wyławianie z nich najciekawszych informacji i notowanie pytań do konsultantów. Tak wygląda jej praca. Dzięki temu czytelnik dostaje przetworzoną historię, a nie czysty wytwór wyobraźni. – Ogarnięcie rozległej często faktografii nie jest najtrudniejsze. Po to są mądrzy ludzie, żeby z nimi rozmawiać i ich pytać. Trudniejsze jest stworzenie wiarygodnych bohaterów – mówi. – Oprócz tego w powieści historycznej ważna jest sfera obyczajowości. To ona współtworzy bohaterów. A na nią składa się tak wiele aspektów, że trudno je tu wszystkie wymienić. Czasami trzeba przeczytać dziesięć książek, by napisać jedno zdanie wplecione gdzieś w głęboką strukturę tekstu. Niewidoczne gołym okiem – tłumaczy pisarka „Gościowi Niedzielnemu”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |