Jeżeli młody Stalin wcielił się w Edypa, to świadomość tego faktu obraca się przeciw całemu światu.
Dramaturgię Tadeusza Słobodzianka cechuje łączenie warstwy psychologicznej z historyczną, czyli pokazywanie losów bohatera na tle szerokiej panoramy wydarzeń. Prawdziwym wyzwaniem stał się wystawiony w Teatrze Dramatycznym „Młody Stalin”, pokazujący ewolucję młodego poety, seminarzysty, idealisty w bezwzględnego dyktatora.
Można korzeni tych zmian szukać w dzieciństwie, ale nie każdy odrzucony przez ojca syn staje się potworem. Więc?
Akcja sztuki rozpoczyna się w 1907 roku, kiedy Stalin ma 29 lat. Świat szybko demoralizuje młodego zapaleńca. Najbardziej dynamiczny jest akt pierwszy, gdy Soso bierze ślub z młodziutką Kato. Szczęśliwy ojciec szykuje prawdziwą fetę, goście tańczą w rytm lezginki, ale najmocniejsze jest przemówienie pana młodego, zastanawiającego się, który z kochanków matki jest jego prawdziwym tatą. Na konsekwencje tego pytania nie trzeba długo czekać. Jeżeli młody Stalin wciela się w Edypa, to jego poczucie winy obraca się przeciwko innym, nie przeciw niemu.
Czy sobie wykłuł oczy? Nie. Co może jeszcze zrobić ojcobójca? Wymyślać wyrafinowane okrucieństwa, by uzasadnić sens swego istnienia, wcielać w życie ideę niosącą „szczęśliwość” zbliżającemu się do zagłady światu. To tylko krok od szaleństwa.
Następne sceny tracą nieco dynamikę. Młody Stalin odbywa edukację w Wiedniu, Londynie, Krakowie. Jego idolami są Lenin, ale też Hitler, Trocki, Krupska, intelektualiści, jak Freud czy Jung, wszyscy jednakowo cyniczni, jak choćby amerykański businessman, gotowy finansować rewolucję.
Stalin mówi niewiele, ale uważnie im się przygląda. Ta powściągliwa interpretacja jest walorem roli Marcina Sztabińskiego. Reżyser spektaklu, Ondrej Spiśak, równie powściągliwie dostarcza widzom materiału do refleksji.
– Pracując nad tą sztuką, uświadomiłem sobie, że potencjalny Stalin, przywódca bezwzględnie dążący do celu, jest zagrożeniem też dziś, a sytuacja polityczna w pewnym sensie przypomina 1907 rok – mówi reżyser. Tak jak we wszystkich sztukach Słobodzianka i ta jest opowiedziana ku przestrodze.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.