W Prałatówce krakowskiego kościoła Mariackiego konserwatorzy odkryli niedawno nieznane malowidła.
Odkrycia dokonano w trakcie generalnych prac konserwatorskich i remontowych Prałatówki, rezydencji archiprezbiterów mariackich, znajdującej się u zbiegu pl. Mariackiego i ul. Szpitalnej.
„Prałatówka, czyli kamienica mieszkalna archipresbitera kościoła N.P. Maryi w Krakowie, jakkolwiek nie jest arcydziełem architektury, należy w każdym razie do budynków z wielu względów zajmujących i charakterystycznych. Typową jest w niej zarówno strona zewnętrzna z dwiema fasadami: od placu Maryackiego i od ulicy Szpitalnej, z bramą wjazdową, ze szkarpami skośnemi, przybudowanemi do ścian, i z wysoką attyką kryjącą dach, a liniami zakończenia swego górnego pokrewną attykom Sukiennic krakowskich lub dawnych ratuszów Tarnowa, Sandomierza i.t.d. – jak i strona wewnętrzna z okazałą sienią, schodami, salą parterową o pułapie belkowym” – napisał w „Roczniku Krakowskim” z 1898 r. wybitny znawca zabytków Krakowa Stanisław Tomkowicz.
Jedna czy dwie kamienice?
Tajniki historii budynku zbadała dokładnie Halina Rojkowska-Tasak, historyk sztuki z Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków UMK. Prałatówka, mimo nadanego jej na początku XVII w. wyglądu późnorenesansowego, ma korzenie średniowieczne.
– W ścianach, od piwnic przez sień aż po I piętro, jest to dom gotycki z XIV w. – mówi H. Rojkowska-Tasak. Przypuszczano niegdyś, że obecny budynek powstał z połączenia dwóch dawniejszych kamienic. – Mogła to być tak naprawdę jedna kamienica, którą w XVII wieku jedynie przebudowano – podejrzewa historyk z BMKZ.
Przebudowy dokonał archiprezbiter Krzysztof Trzciński, o czym świadczy datowana na 1618 r. kamienna tablica umieszczona nad bramą. Nie obyło się bez perturbacji, a nawet procesów sądowych, nie przymierzając, jak teraz przy budowie autostrad. Archiprezbiter Trzciński skarżył zamożnego budowniczego Macieja Litwinkowicza o niewykonanie umówionych robót, ten zaś sądził się ze swym podwykonawcą murarzem Bartłomiejem Jankoszem. Zdobiącą budynek attykę wykonał ok. 1625 r. Jan Zatorczyk, niespokojny duch wśród ówczesnych krakowskich budowniczych.
„Zdaje się, iż lubił się napijać i wtedy bywał usposobienia awanturniczego, szukał zaczepki, lżył kolegów, a nawet i od bitki nie był” – pisze S. Tomkowicz.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.