Ówczesny proboszcz parafii uprzedził konserwatora zabytków, że kościół to nie muzeum, dlatego zachowa w nim tylko te dzieła, które uzna za prawdziwie piękne.
Fundatorem pierwszego kościoła w Żyrardowie był Karol Dietrich, właściciel zakładów lniarskich. Przemysłowiec ten uchodził za człowieka wielkiego serca, gdyż nie tylko dawał ludziom pracę, zapewniał dach nad głową i pomieszczenia gospodarcze, ale zakładał też ochronki, biblioteki. Co więcej, widząc trud, jaki pracownicy fabryki wkładają w wyprawy do kościoła znajdującego się w sąsiedniej miejscowości Wiskitki, postanowił zadbać także o ich potrzeby duchowe.
W 1872 r. powziął plan wybudowania kaplicy. W niedługim czasie okazało się, że nie mieści ona wiernych gromadzących się na sprawowanych nabożeństwach, więc na jej miejscu powstała piękna świątynia w stylu niemieckiego neogotyku. W kolejnych latach ten sam Karol Dietrich ufundował kościół Matki Bożej Pocieszenia, przez co stara świątynia stała się parafią szkolną, w której odbywały się rekolekcje, jasełka, przedstawienia, koncerty.
Z biegiem lat została kościołem rektorskim, wciąż zależnym od parafii MB Pocieszenia. Dopiero po II wojnie światowej sprawujący urząd rektora kościoła św. Karola Boromeusza i proboszcza MB Pocieszenia ks. Stanisław Wolski, zmęczony zamętem w dziedzinie praw, obowiązków i kompetencji, zwrócił się do władz diecezjalnych z prośbą o rozdzielenie obu funkcji. I tak 15 stycznia 1970 roku kościół stał się parafią, a rektor – proboszczem z prawem prowadzenia ksiąg metrykalnych i wykonywania pełnej posługi duszpasterskiej.
Monika Augustyniak /GN Odmalowana w stylu gotyckim świątynia sprzyja wyciszeniu i modlitwie Po siedmiu latach od tego zarządzenia Urząd ds. Wyznań wydał pozwolenie na budowę plebanii, a kard. Stefan Wyszyński – dekretem z 1 czerwca 1977 roku – erygował nową parafię.
Stanowczy proboszcz
Lata wojny i rabunki sprawiły, że świątynia długo odzyskiwała swój pierwotny blask. Dodatkowo podczas budowy plebanii w kościele wybuchł pożar, a komunistyczna straż pożarna niemrawo przystępowała do gaszenia go. Gdyby nie interwencja cywilów, telefon do zakonników z Niepokalanowa, ich szybki przyjazd i sprawne gaszenie ognia, kościół najprawdopodobniej spłonąłby doszczętnie.
Choć w świątyni pozostały puste, zadymione ściany, wierni uratowali zabytkowy ołtarz z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, organy i inne drogocenne przedmioty. Kolejne lata upłynęły na odbudowie kościoła, w którą ochoczo włączyli się parafianie (Stefan Leśniak spędził pół roku w zakładzie karnym za sprowadzenie drewna na więźbę dachową). Ale dopiero ostatnie lata sprawiły, że dzisiejsze wnętrze kościoła przypomina wyglądem wnętrza gotyckich katedr.
Obecny proboszcz ks. dr Stanisław Puchaczewski, przystępując do renowacji wnętrza, uprzedził konserwatora zabytków, że kościół to nie muzeum, w którym ogląda się stare dzieła, ale miejsce sprawowania kultu, dlatego musi być piękny i harmonijny. Z tego też względu część odkrytych pod pobiałami polichromii – jak choćby piękną wizję nieba z serafinami i tronami w prezbiterium – odrestaurował, natomiast malowidła pod gzymsem i w bocznych ołtarzach zamalowane są nową aranżacją autorstwa S. Piędziejewskiego.
I tak znalazły się tam medaliony z naprzemiennie usytuowanymi symbolami maryjnymi i orłami, portrety archaniołów, formy roślinne, a także dwie kompozycje nawiązujące do stylistyki witraża w prezbiterium – „Zwiastowanie” i „Koronacja Najświętszej Maryi Panny”. Wszystko to namalowano farbami mineralnymi. I choć prace nad polichromią kościoła św. Karola Boromeusza nie są jeszcze ukończone i na swoje malowidła czekają ściany boczne, jednak już dziś jego zachwycające wnętrze, pełne harmonii i symboliki, pomaga wiernym zatopić się w modlitwie.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...