Z perspektywy czasu reżyser spektaklu, Jerzy Satanowski, pozwala nam zorientować się, na ile radio w PRL-u było wolnym medium, a na ile służyło reżimowi.
Kameralna Nova Scena Teatru ROMA oferuje widzom spektakle korespondujące z potrzebami współczesnego odbiorcy. Zaskakuje różnorodnością form, prezentuje porcję profesjonalnej rozrywki, a jednocześnie budzi refleksje dotyczące naszej nieodległej historii. Tak jak ostatnia premiera tej sceny, o nieco prowokacyjnym tytule „Całujcie mnie wszyscy w odbiornik”.
To autorski projekt Jerzego Satanowskiego, który jako rasowy człowiek teatru, odpowiedzialny dotąd za oprawę muzyczną produkcji teatralnych, poczuł potrzebę przejęcia steru przedsięwzięcia jako reżyser. Wykorzystał swój artystyczny potencjał i zrealizował tyleż zabawny, co demaskatorski spektakl.
Po cieszącym się dużym powodzeniem przedstawieniu „Tuwim dla dorosłych” Satanowski wziął na warsztat historię Polskiego Radia, pokazując, na ile treści emitowane w radiu podporządkowane były, jak inne media, indoktrynacji, czyli jak bardzo między gimnastyką poranną a transmisją wyścigów kolarskich poddawani byliśmy manipulacji.
Satanowski starał się przemycić istotne treści w dużej dawce humoru, toteż publiczność, wspominając z nostalgią znajome sprzed lat teksty, zaśmiewa się do łez.
Mijają lata, mijają piosenki. Przychodzi odwilż. Możemy już śmiać się z tego, z czego jeszcze dziesięć lat temu śmiać się nie było wolno. A Satanowski ma paletę tekstów do wyboru: od Mrożka przez Kleyffa, Jurandota, Młynarskiego, do samego Pilcha. W dodatku dobrał sobie aktorską „ekipę radiową”, która bez kompleksów wciela się w najróżniejsze role i postacie.
Po raz któryś rezygnacja z obsady gwiazdorskiej przyniosła świetne efekty. Kameralna oprawa muzyczna podkreśla intymność medium, do którego, niezależnie od wszystkiego, mamy uzasadnioną słabość. Tylko skąd ta agresja w tytule?
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.