W USA płyty Henryka Mikołaja Góreckiego opatrzone są naklejką: „Najlepiej sprzedawany kompozytor muzyki klasycznej”. W Polsce przez lata komunizmu był niedoceniany. Nie ukrywał, że nie godzi się z panującym ustrojem. Mówił, że wierzy w Boga. Minęły trzy lata od jego śmierci.
Słynną III Symfonię „Pieśni żałosnych” Henryka Mikołaja Góreckiego, zaprezentowaną w 1977 na Warszawskiej Jesieni, uznano za dzieło nieudane. Recenzenci pisali o ogromnej porażce, tanich melodyjkach i kiczu. Po 16 latach od prawykonania odniosła sukces w Anglii i USA. W 1992 trafiła na pierwsze miejsca amerykańskich i angielskich list przebojów. Płyta, na której utwór wykonuje amerykańska śpiewaczka Dawn Upshaw, z zespołem London Sinfonietta pod batutą Davida Zinmana, rozeszła się w milionowym nakładzie. Angielskie radio Classic FM na żądanie słuchaczy nadawało jej fragmenty na okrągło. W tym kontemplacyjnym utworze kompozytor nawiązał do „Lamentu świętokrzyskiego”, melodii zakopiańskich i pieśni ludowej spod Opola: „Kajze mi się podzioł mój synoczek miły”. To przejmująca modlitwa do Matki Bożej, zaczynająca się od słów: „Mamo, nie płacz”. Słuchając jej, można dojść do wniosku, że twórca nieraz, choćby w duchu, musiał płakać, czując się niedoceniony – nie tylko w przypadku tego dzieła, ale także w przypadku całej swojej rzetelnej pracy kompozytorskiej i pedagogicznej. Jego twórczość odnosiła się do wartości. Na pierwszym miejscu stawiał Boga, co nie tylko w minionym ustroju nie podobało się wielu. – Nikt nigdy nie mógł mnie do niczego zmusić – powiedział sam o sobie. – To jedna z najbardziej autentycznych osobowości, jakie znałem – mówił mi po śmierci Góreckiego jego uczeń, kompozytor prof. Eugeniusz Knapik. „Był sobą, kiedy ostro krytykował osoby z życia publicznego i miernoty muzyczne. Nie akceptował działań pozornych, złych wykonań, nauczył mnie w muzyce odróżniać ziarno od plew. Uczył, że podczas komponowania trzeba słuchać wyłącznie siebie” – charakteryzuje mistrza w najnowszej, bardzo interesującej książce „Górecki – portret w pamięci”, będącej zbiorem rozmów Beaty Bolesławskiej-Lewandowskiej z osobami związanymi z kompozytorem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.