Krajobraz i sztuka tybetańska dawnego Królestwa Mustangu w Nepalu są głównymi tematami fotografii, które udostępniło zwiedzającym krakowskie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha.
Autorem ponad 40 wielkoformatowych zdjęć jest włoski konserwator sakralnej sztuki buddyjskiej oraz fotograf Luigi Fieni.
Wystawa składa się z trzech części. Pierwsza ukazuje krajobrazy Królestwa Mustangu. Druga przybliża rytualne tańce sakralne tego regionu. Trzecia prezentuje pracę tybetańskich konserwatorów, restaurowane zabytki, a także życie klasztorne w Lo-Manthang, stolicy królestwa.
"Ta część ekspozycji pokazuje niebywałe zjawisko, czyli pracę lokalnych konserwatorów sztuki - prostych ludzi, których Luigi wyszkolił. Na zdjęciach widać z jakim oddaniem pracują. Dla nich to zajęcie jest czymś więcej niż tylko konserwacją. To praktyka religijna, głębokie wewnętrzne przeżycie" - powiedział kurator wystawy i znawca Tybetu Marek Kalmus.
Jak podkreślił, w proces konserwacji włączona jest cała lokalna społeczność, ponieważ ważne etapy renowacji są uzgadniane z mieszkańcami miasteczka. Zdarza się, że wcześniejsze uzgodnienia konserwatorów są modyfikowane właśnie pod wpływem opinii lokalnej ludność, a to jest unikalne w konserwacji światowej.
W rozmowie z PAP kurator zwrócił również uwagę, że niektórzy konserwatorzy porównują dzieła w świątyniach Królestwa Mustangu do dzieł Kaplicy Sykstyńskiej.
40-letni Luigi Fieni od 15 lat - w ramach projektu American Himalayan Foundation - prowadzi konserwację najcenniejszych, głównie XV-wiecznych zabytków Królestwa Mustangu. Proces renowacji oraz jej rezultaty utrwala obiektywem aparatu fotograficznego.
W Polsce prezentuje swoją twórczość po raz pierwszy. Wcześniej wystawiał m.in. w galeriach w Nowym Jorku, Rzymie, Bangkoku i Tokio. Uznanie przyniósł mu udział w ekspozycji "The Splendor of Truth, the Beauty of Charity" prezentowanej w Muzeach Watykańskich. Jest laureatem licznych konkursów fotograficznych.
Inspiruje go nie tylko sztuka buddyjska. Czerpie też z impresjonizmu i ekspresjonizmu europejskiego i światowego malarstwa, nawiązuje do fotografii Oliviera Toscaniego, Josefa Koudelki, Sebastiao Salgado i Ansela Adamsa.
W rozmowie z PAP Luigi powiedział, że chciałby, aby odwiedzający krakowskie muzeum poczuli niezwykłą energię Królestwa Mustangu. "Energia ta płynie z izolacji, ciszy i spokoju tamtej ziemi" - wytłumaczył.
Tybetańskie Królestwo Mustangu to określenie używane na Królestwo Lo. Powstało ono w XV w. i było niezależną buddyjską monarchią ze stolicą Lo-Manthang. Od ok. 250 lat stanowiło polityczną część Nepalu. W 2008 r. rząd Nepalu zlikwidował królestwo.
Teren dawnego królestwa zamieszkuje kilkanaście tysięcy osób - Tybetańczyków, Gurungów i przedstawicieli grupy etnolingwistycznej Thakali. Górska kraina przez stulecia pozostawała niedostępna dla obcokrajowców. Swoje granice otworzyła dopiero na początku lat 90. XX w. To niesamowite, magiczne miejsce - mówił Kalmus - leży za łańcuchem Himalajów. Krajobraz krainy urozmaica potężny kanion (według niektórych źródeł najgłębszy na świecie), którym - pomiędzy dwoma ośmiotysięcznikami: Dhaulagiri i Annapurną - spływa rzeka Kali Gandaki.
Stolica królestwa, Lo-Manthang, otoczona jest starymi murami i basztami. Można do niej wejść tylko jedną bramą. Aby tam dotrzeć potrzeba od kilku do kilkunastu dni pieszej wędrówki przez wzgórza i doliny.
Przez królestwo prowadził dawny solny szlak karawanowy z Tybetu do Nepalu i Indii. Z kontrolowania trasy Mustang czerpał ogromne korzyści finansowe. Dzięki temu mogły tam powstać klasztory, dzieła malarskie i rzeźbiarskie, z których najwspanialsze mieszczą się w stolicy i są na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Głównym organizatorem ekspozycji, która potrwa do 23 lutego, jest Fundacja Szkoły na Końcu Świata. "Dość powszechny jest stereotyp ubogiej Azji. Jednak tam zachodzą przemiany, m.in. za sprawą rozwijającej się turystyki. Chciałabym, aby wystawa przyczyniła się do zmiany spojrzenia na ten region świata. By dostrzeżono, że przez wieki kształtowała się tam kultura" - powiedziała PAP założycielka fundacji Magdalena Gołębiowska-Śmiałek.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...