W "Bolesławie Śmiałym" żaden z bohaterów, zresztą zgodnie z zamysłem Wyspiańskiego, nie przekonuje nas do swojej racji.
Na premierę zamykającą rok obchodów stulecia Teatru Polskiego w Warszawie wybrano spektakl na podstawie tekstów Stanisława Wyspiańskiego. I nie ma się specjalnie co dziwić. W końcu trudno sobie wyobrażać polski teatr bez tego autora.
Jubileuszowe dzieło składa się z jego tekstów sięgających do tragicznego w skutkach konfliktu króla Bolesława Śmiałego i biskupa Stanisława. Wśród nich jest integralny dramat nazwany od imienia króla.
Historia przedstawiona w tekście jest równie mroczna, co zagmatwana. Może dlatego autor swój dramat poprawiał dwukrotnie. Raz – pokazując całą rzecz z pozycji króla, a drugi raz z pozycji biskupa ze Szczepanowa, którego męczeńską śmierć zapisano w annałach historii.
W spektaklu w Teatrze Polskim trudno przyznać rację któremuś z tych bohaterów. Co więcej, żaden z nich nie wzbudza szczególnej sympatii widza. Takie podejście reżysera do tekstu dało szerokie możliwości aktorom, którzy jak mogą, starają się tę sympatię zdobyć.
Grany przez Piotra Cyrwusa król Bolesław jawi się jako gwałtownik, który najbardziej przekonujący jest w scenach z alkowy. Przekaz historyczny dowodzi, że władca miał wiele zasług dla ojczyzny. Ale miał też pecha, ponieważ jego najszlachetniejsze zamysły kończyły się fiaskiem.
A na ile Krystian Modzelewski w roli biskupa przekonuje nas, że nie dba o władzę, a o rząd dusz? Sam Wyspiański nie był chyba tego do końca pewny. Piękny język sprawia, że wsłuchujemy się w melodię i rytm frazy mistrza. Przegapiamy tym samym motywacje, dramat niespełnienia, chore ambicje i żądzę zemsty.
Zmysłowy akcent wprowadza namiętny romans króla z Krasawicą (w tej roli dynamiczna Lidia Sadowa), który jest grzeszny i proroczy. Tragizm bohaterów wywodzi się z przekonania, że obaj są pomazańcami Boga i obaj uzurpują sobie prawa do rządów.
Co z tego wynika? Osłabienie Polski i kolejne bratobójcze walki.
Wyspiański nie docieka racji historycznych, interesuje go przesłanie metafizyczne. Na szczęście twórcy spektaklu unikają patosu i dzięki temu łatwiej można śledzić zawartą w nim tajemnicę.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...