Trauma przeżyta w dzieciństwie rujnuje nasz kodeks moralny i niszczy życie innych.
Spektakl „Skaza”, ostatnią premierę Teatru Syrena, rozpoczyna monolog głównego bohatera, który mówi o przywileju, w jaki został wyposażony człowiek – o wolnej woli.
Jest wówczas pewny siebie. Wydaje mu się, że panuje nad swoim życiem, osobistym, zawodowym, nad karierą, nad przyszłością. Za chwilę to wszystko runie jak domek z kart. Ten podmuch, niczym tsunami, zachwieje zarówno jego życiem, jak i życiem jego rodziny.
Czy namiętność, jaka owładnęła bohatera, jest wystarczającym powodem lawiny, która przetoczyła się przez życie bohaterów? Reklamujące spektakl medialne hasło „thriller erotyczny” nie ma wiele wspólnego z tym, co obejrzymy na scenie. Sam reżyser zapytany, czy wzorował się na scenariuszu głośnego filmu Louisa Malle’a z Juliette Binoche i Jeremym Ironsem, odpowiedział, że raczej na powieści, według której powstał film.
Film, który zresztą wydawał mu się za mało pogłębiony psychologicznie. Nie potraktował więc intrygi powierzchownie. Zdaniem aktorów jest to jeden z niewielu reżyserów, którzy poświęcają wiele godzin na analizę roli. Zwłaszcza w sytuacji tak zapętlonego problemu, wobec którego stajemy bezradni.
Czy zdrada, gwałtowna miłość, nieszczęście, jakie spada na bliskich, mogą być elementem odbudowującym jałowy związek? Jednoznaczne odpowiedzi w tym wypadku mogą być bardzo niebezpieczne. Trauma młodej bohaterki, jakiej doświadczyła w dzieciństwie, staje się siłą destrukcyjną. Niszczy wszystkich, którzy w jej mniemaniu mogą stanowić rekompensatę za doznany dramat. Dramat, który – co rzadkie – pozbawił ją instynktu moralnego.
Lęk matki o przyszłość syna, zafascynowanego kryjącą mroczną tajemnicę kobietą, wydaje się w pełni uzasadniony. Adam Sajnuk, jeden z najzdolniejszych młodych reżyserów, dobrał starannie obsadę i oprawił spektakl w energetyczną muzykę i funkcjonalną scenografię.
Aleksandra Justa w roli żony i matki odkryła nieznane możliwości aktorskie. Wyważona, a jednocześnie dynamiczna w ekspresji, dominowała w zawiłym czworokącie.
Dzięki intensywnej pracy z reżyserem odkryła też swoje walory Anna Terpiłowska, która dotąd nie otrzymała szansy na dużą rolę.
Jacek Poniedziałek, sprawca i ofiara dramatu, powoli odkrywał, że droga, na którą wkroczył, jest drogą ku przepaści. Ale więcej już recenzent ujawnić nie może.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...