Fundacja, którą założyła, będzie uczyć zapomnianych rzemiosł sakralnych oraz miłości do Róży duchownej, jak w Litanii Loretańskiej nazywana jest Matka Chrystusa. Dlatego swoją fundację nazwała „Rosa mystica”.
Żeby móc ujrzeć cały fresk, namalowany na 220 mkw., Wanda Dűck musiała najpierw zrobić trójwymiarową makietę prezbiterium w skali 1:10. Taką kartonowo-drewnianą, oddającą najważniejsze detale, z naniesionym szkicem całego obrazu. Później wzięła się za wykonanie tego samego szkicu w normalnej skali, kredą i węglem, dodając jeszcze więcej szczegółów. Dopiero wtedy, po akceptacji służb kurialnych, odpowiedzialnych za sztukę sakralną i – co równie ważne – aprobacie wiernych, można było poprosić mężczyzn z parafii o rozstawienie rusztowań. Ale nie po to, żeby zacząć malować, ale żeby pozalepiać zaprawą ubytki w ścianie ponadstuletniego kościoła. To właśnie na rusztowaniu, po 2,5 roku samotnej pracy, naszła ją refleksja: „Nie mam uczniów...”. I wtedy pomyślała, że trzeba stworzyć fundację, która będzie kształciła przyszłych rzemieślników sztuki sakralnej.
Od sowieckiej Rosji do Świętej Trójcy
– Ksiądz proboszcz sam mnie znalazł – wspomina Wanda Dűck. – W 2011 r. przyjechał do Gronowa zapytać, czy mam pomysł na obraz w apsydzie kościoła św. Jana Chrzciciela w Zgorzelcu. Miałam – śmieje się. Przyjechał, bo podczas odpustu w sąsiedniej Trójcy tamtejszy proboszcz pokazał mu ulotkę, którą wydała pani Wanda. – Przeczytałem o studiach w Sankt Petersburgu, o nagrodach od biskupa, obrazach w kościołach niemieckich. To robiło wrażenie – wspomina ks. Marian Oleksy, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela.
Pani Wanda od kilku lat mieszka pod Zgorzelcem, ale urodziła się w Lublinie. Tam skończyła szkołę plastyczną, a później Akademię Sztuk Pięknych w Sankt Petersburgu – katedrę monumentalnego malarstwa ściennego w pracowni prof. W. G. Lekanowa. W sowieckiej Rosji zobaczyła monastyr Fierapontow, jeden z siedmiu architektonicznych cudów Rosji.
– Raz zasnęłam na rusztowaniach przed Pantokratorem, freskiem Dionizego. Obudziłam się z postanowieniem, że swoje artystyczne życie chcę poświęcić malowaniu ikon na ścianach – wspomina. Ślub ze Szwajcarem Jűrgiem Dűckiem wzięli w kościele w Gronowie, gdzie kupili zrujnowany pałac. Wtedy miała już tylko dwa cele w życiu: malować świętych w kościołach i żyć duchowością karmelitańską (w 2011 r. wstąpiła do Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych we Wrocławiu).
Koncepcja, jak ma wyglądać pusta dotąd ściana prezbiterium u św. Jana Chrzciciela, przyszła szybko. Trudniej było z kolejnymi etapami tworzenia. Najpierw wizyty w archiwach berlińskich, później podróż przez kościoły diecezji. Wszystko po to, żeby projekt był spójny historycznie i regionalnie. Następnie makieta, później rozrysowanie planu obrazu, kolejne akceptacje i wreszcie rusztowania. Na nich, 12 m nad ziemią, mąż pani Wandy zbudował 60-metrowy pokój. – Miałam tam stół i wszystkie potrzebne mi przybory – wyjaśnia malarka. 3 metry nad pokojem zaczęła od malowania Świętej Trójcy.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...