Czy naprawdę tak bardzo różnimy się od bohaterek „Trzech sióstr”?
Tak jak one tęsknimy za lepszym życiem. Myślimy, że szczęście może da inna praca, zawód, partner, miejsce zamieszkania. Karmimy się złudzeniem, że lepsze życie czeka „za miedzą”. A tak naprawdę pustka jest w nas i nie umiemy niczym jej wypełnić. Uciekają dni, młodzieńcze marzenia, ideały. Dlaczego?
Czechow stawia pytania, ale nie udziela odpowiedzi. Doktor medycyny, ale przede wszystkim doktor duszy. Nic dziwnego, że wracamy do jego sztuk, do bohaterów mając niekiedy ambicje, by pokazać ich inaczej. Tak jak w przypadku Małgorzaty Bogajewskiej, która mówi wprost: -„Trzy siostry” dzieją się tu i teraz. Wszystko, co wiedzieliśmy o życiu, okazuje się nieprzydatne, wszystko trzeba tworzyć na nowo, społeczeństwo, zasady, rodzinę, miłość.
Ale co może stanowić ten budulec? Z czego zbudujemy nowy świat? Z tego, co się w nas rozsypało? Jesteśmy naiwni i słabi, recytujemy prawdy, których sensu nie rozumiemy.
Najmłodsza z sióstr, Irina, jest marzycielką i wierzy, że wystarczy kochać życie i pracować. Ale praca, którą znajduje, wydaje się jej jałowa, mężczyźni, którzy ofiarowują miłość, nie wzbudzają wzajemności. Co pozostaje? Kompromis i gorycz.
Dojrzała Olga zagłusza pracą kompleksy i niespełnienie. Romantyczna Masza po płomiennej miłości do wypalonego Wierszynina (Adam Ferency) wraca rozbita do prozy życia.
Co ma być mostem, który reżyserka przerzuca między nami? Mikrofon, z którym Irina nie rozstaje się w nadziei, że świat dzięki jej piosenkom stanie się barwniejszy? To trochę za mało, by uwierzyć, że to my znajdujemy się na scenie ze swoimi tęsknotami. Brat Andrzej dawno porzucił marzenia o karierze naukowej, jak niejeden dziś młody człowiek uciekający do Irlandii. – Jak więc odnaleźć wiarę roztrwonioną w próżnych mirażach? – pyta Czechow.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.