Gaździna z Zaskala zasiała na wianek pół zagonu pszenicy, a pani Teresa ze Starego Bystrego do jego robienia zaangażowała mieszkańców ze wszystkich części wsi.
Stanisława Trebunia-Staszel, etnograf z Uniwersytetu Jagiellońskiego, cieszy się, że sztuka wyplatania wieńców dożynkowych nie tylko przetrwała, ale wręcz się rozwija. – Współczesne wieńce są okazałe. Przybierają skomplikowane, coraz bardziej wymyślne formy. Ile tylko twórca wykrzesa z siebie inwencji – śmieje się. Wśród tych tradycyjnych wieńców, jak np. monstrancji, kielicha, pojawiają się postacie, np. Matki Bożej Ludźmierskiej, bł. ks. Jerzego Popiełuszki. – Nasi parafianie potrafią szybko reagować na Boską rzeczywistość – podkreśla ks. Janusz Rzepa, proboszcz z parafii Matki Bożej Częstochowskiej Królowej Polski w Miętustwie.
Na ubiegłoroczne dożynki parafialne górale przynieśli np. wieniec z papieżem Franciszkiem. W remizie w Starem Bystrem panuje twórcze zamieszanie. Spotykamy tam m.in. Teresę Zarycką, prezes tamtejszego oddziału Związku Podhalan. – To dopiero początek. Najważniejszy jest rozruch. A potem już jakoś idzie – śmieją się gaździny. – Robienie dożynkowego wianka to praca ponad podziałami. Nasza wioska jest podzielona, choćby poprzez przynależność do trzech parafii – w Miętustwie, Czarnym Dunajcu i Rogoźniku – przyznaje T. Zarycka. W robieniu wianka pomagają też najmłodsi, którzy współtworzą zespół regionalny „Turnie”. Dzieci miały nawet specjalne warsztaty, a potem zabrały się do pracy. Mała Julka przycina kupki owsa, które wcześniej przebrała Asia. – To fajny sposób spędzania wolnego czasu. Dzięki temu nie siedzę przed telewizorem – komentuje młoda góralka. – Dobrze, że nas gazdowie ze Skałki obdarowali pszenicą, bo ostatnie deszcze spowodowały, że zboże jest mokre i trudno byłoby wić wianek – dodaje pani Teresa.
W Zaskalu za wieniec odpowiada Aniela Król. – Trochę szkoda, że nie kontynuujemy dożynek parafialnych. Tak, jakby ludziom nie zależało na Bożym błogosławieństwie dla wsi – ubolewa góralka. Wianek przygotowuje wspólnie z Justyną Gacek, która zasiała nawet pół zagonu pszenicy, aby można z niej było potem wić dożynkowe dekoracje. Góralki z Zaskala najpierw zbierają zboża. Wcześniej pytają właścicieli, czy mogą je zerwać. Jeszcze nikt im nie odmówił, choć coraz trudniej znaleźć ładne zboże. – Dawniej wszystko rosło koło domów, teraz same łąki. Musimy się sporo nachodzić – śmieje się pani Aniela. Na sam koniec zostawiają sobie zawsze przystrojenie wianka kwiatami z ogródka, zazwyczaj astrami. Ważny jest także zwyczaj przewożenia wianka na dożynki. Zaskalanie jeżdżą co roku na najważniejsze uroczystości do san- ktuarium Matki Bożej Ludźmierskiej. Tam dziękczynnie za plony odbywa się w pierwszą niedzielę września, w tzw. odpust zakopiański. Gazda Wacław Cetera zaprzęga mały wóz z kucykami i takim pojazdem delegacja miejscowości (obowiązkowo w strojach regionalnych) jedzie na dożynki. W pracę przy wieńcu zaangażowany jest również Andrzej Tylka, prezes Związku Podhalan w Zaskalu. Panie Aniela i Justyna są na emeryturze, wianek wiją przed południem. Na wykonanie pracy potrzebują zazwyczaj tygodnia. – Jeśli jest ładna pogoda, trzeba pracować w polu i wtedy odwołujemy robotę wiankową – opowiada pani Teresa ze Starego Bystrego.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.