Subtelny humor i kilka kresek wystarczy, by postawić diagnozę jałowego życia współczesnych bourgeois.
Dialog toczy się leniwie. W ogrodowej altanie troje ludzi: brat, siostra i przyjaciel domu. Ich spojrzenie na rzeczywistość różni się we wszystkim. „Taniec albatrosa” to najnowsza premiera w Teatrze Współczesnym. Thierry, zoolog, właśnie kupił stary, pełen uroku dom, nazywany przez siostrę zwyczajną ruiną. Chce uciec od zgiełku i opartego na pozorach życia. Siostra i przyjaciel domu, przekonani o swojej nowoczesności, czują się wyzwoleni od konwenansów i zasad. „Studiują” pseudonaukowe pisemka, z których czerpią wiedzę o nowinkach.
Siostra Thierry’ego podejmuje decyzję o rozwodzie, nie mogąc pogodzić się z incydentalną zdradą męża. Thierry, związany z młodą kobietą, chce żyć po swojemu, ale nie dąży do stałego związku. Snobizm i brak własnych poglądów przypominają jakże znaną nam postawę lemingów. W kwestiach politycznych, genderowych, obyczajowych nie są w stanie wychylić się poza obowiązujące normy. Pełne frazesów przepisy na życie wypełniają ich pospolitą mentalność. Trudno nie zauważyć, że do naszych bohaterów zbliża się kryzys wieku średniego. Hasła poprawności politycznej i poczucie bycia „na topie” nic tu nie zmienią.
Thierry skupia się na znalezionej w ogrodzie salamandrze, która jako gatunek wyginęła wieki temu. Sam przygotowuje książkę poświęconą wymarłym gatunkom. Ale kogo to obchodzi? Nie przypadkiem termin „bourgeois” przybył do nas z Francji. To tam ukształtował się model pospolitego mieszczucha. Autor, Gérald Sibleyras, w swoich sztukach broni prawa człowieka do indywidualizmu; broni etosu inteligencji, choć to zgoła niemodne. Spektakl jest świetnie grany. Subtelny dialog, dowcipny, celny po raz któryś rehabilituje banalną komedię francuską. Nie dzieje się tu z pozoru nic, a jednak w kilku kreskach mamy zarysowaną wspaniałą diagnozę powierzchownego życia stanowiącego atrapę człowieczeństwa. I kryzys wieku nie jest tu najważniejszy.
Najwięcej humoru wnosi Andrzej Zieliński, zachowujący zdrowy dystans do siebie. Namawiam widzów na obejrzenie spektaklu – choćby po to, by zobaczyć w jego wydaniu… godowy taniec albatrosa. Agnieszka Pilaszewska i Leon Charewicz, głoszący zaczerpnięte z kolorowych pisemek wtórne mądrości, wnoszą nutkę refleksji. Reżyser Maciej Englert adresuje jak zawsze swój spektakl do publiczności, która umie słuchać i myśleć.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.