Jeśli dobrze życzysz stolicy Dolnego Śląska, pamiętaj o… wtorkowych wieczorach i niewielkiej kaplicy na szlaku między rynkiem a katedrą.
Obraz Matki Bożej Wspomożycielki Wrocławia z kościoła uniwersyteckiego pw. Najświętszego Imienia Jezus obecnie jest chyba nieco zapomniany, a szkoda. Madonnę, do której policzka tuli się mały Synek, znajdziesz w bocznej kaplicy na północnej ścianie kościoła (na lewo od wejścia), w otoczeniu mnóstwa rzeźbionych aniołów.
– W każdy wtorek o 18.00 odprawiane jest tu specjalne nabożeństwo – mówi proboszcz, ks. Arkadiusz Krziżok.
Szukając rodowodu wrocławskiego wizerunku, trzeba sięgnąć do odległych wieków i greckich przedstawień Matki Bożej Eleusy, czyli miłosiernej, rozpowszechnionych w Europie Zachodniej dzięki rycerzom wracającym z wypraw krzyżowych. W gronie „przodków” naszego obrazu znajduje się XVI-wieczny wizerunek autorstwa Łukasza Cranacha Starszego z Innsbrucka oraz wzorowane na nim XVII-wieczne dzieło z Passawy.
Wrocławski obraz jest kopią tego ostatniego. Przebywał najpierw w kaplicy domowej w Pradze, potem – podarowany księżnej Marii Zarub – na zamku w miejscowości Zumberg w Czechach. Był to czas, kiedy we Wrocławiu, mieście zdominowanym przez protestantyzm, nowo sprowadzeni jezuici rozpoczynali dzieło odnowy katolickiej wiary – a elementem tych działań było wzniesienie na miejscu starego zamku gmachu obecnego uniwersytetu i kościoła.
– Spowiednikiem księżnej był jezuita ojciec Zdenek Geżewski, przez którego poznała dzieło kontrreformacyjne Towarzystwa Jezusowego – wyjaśnia konserwator Jakub Kamykowski. – Chcąc pomóc odnowie katolicyzmu we Wrocławiu, ofiarowała obraz do nowo wybudowanego kościoła Imienia Jezus, na ręce wiceprowincjała czeskiej prowincji jezuitów o. Jakuba Willego.
W dniu konsekracji kościoła, 30 lipca 1698 r., został wniesiony przez prowincjała w uroczystej procesji do wnętrza i umieszczony w bocznej kaplicy po stronie północnej. Przy podobnych wizerunkach Maryi Wspomożycielki ludzie wzywali niegdyś Jej pomocy w czasie wojen, epidemii, zagrożenia tureckiego.
W protestanckim Wrocławiu Jej kult miał również ogromne znaczenie. Przybycie Madonny do jezuickiego kościoła zaowocowało powstaniem prężnego bractwa maryjnego. Obraz przetrwał szczęśliwie kolejne dziejowe zawirowania.
– Podczas bombardowania miasta w 1945 r. został ukryty w mieszkaniu proboszcza, po kilku latach odnaleziony i odnowiony. W 1961 r. znaleziono na odwrocie deski obrazu pergaminowy dokument z XVII w., pisany przez o. Zdenka Geżewskiego – mówi ks. A. Krziżok, który dąży do ożywienia kultu opiekunki miasta.
– Wtedy, podczas Dni Maryjnych obraz został intronizowany przez bp. Pawła Latuska, który odprawił pierwsze z wtorkowych nabożeństw do Wspomożycielki Wrocławia. Wizerunek został ponownie uroczyście wprowadzony do kościoła po konserwacji w 1998 r. Madonna królująca u stóp uniwersytetu mobilizuje do modlitwy za miasto, ale także… jest po prostu niezwykle piękna.
Może obraz mógłby stać się jednym ze stałych elementów wizerunku stolicy Dolnego Śląska?
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.