Atrakcyjność tej komedii o charakterze politycznym podnosi nietypowa intryga, w której kartą przetargową stanie się… żona bohatera.
Jeśli sądzimy, że wybierając się do Teatru Kamienica na spektakl „Miłość i polityka”, spędzimy beztroski wieczór i zdystansujemy się wobec ponurej rzeczywistości, jesteśmy w błędzie.
Wprawdzie przedstawienie autorstwa Pierre’a Sauvila w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza przerywane jest salwami śmiechu, to jednak ten śmiech szybko okazuje się gorzki. Tak szybko, jak szybko orientujemy się, że to, co oglądamy na scenie, to niekoniecznie fikcja. Wchodzimy bowiem w intrygi i matactwa przedstawicieli sfer rządowych, od których przecież zależy nasza świetlana albo zgoła nieświetlana przyszłość.
Że akcja rozgrywa się we Francji, cóż stąd? Mamy przecież i my skorumpowanych polityków, którzy dawno zapomnieli, czym jest moralność. Dziś, gdy wchodzimy w etap walki przedwyborczej, problem staje się szczególnie aktualny.
Kogo mamy wybrać? Z prezentowanych nam galerii postaci – chyba nikogo. Intryga, na której oparta jest sztuka, wydaje się oryginalna. Otóż uwikłany w nieczyste, a intratne interesy polityk wysokiego szczebla orientuje się, że jeden z najbliższych przyjaciół ma na niego „kwity”. Stąd już tylko krok do szantażu.
I tu wchodzimy ze sfery polityki w sferę miłości. Tylko cóż to za miłość?
Szantażysta jest gotów zapomnieć o nieszczęsnej „pożyczce” kilku milionów skradzionych z budżetu państwa, jeśli szantażowany polityk zgodzi się „wypożyczyć” mu żonę na czarowny tydzień w Gwadelupie. Należy więc wybrać: władza, pieniądze czy miłość? Szok, zgorszenie (pozorne) szybko mija, zwłaszcza gdy oburzona zrazu propozycją żoneczka zaczyna mieć ochotę na chwileczkę zapomnienia…
Okazuje się też, że i prawowity na pozór mąż ma na swoim koncie grzeszki, czytaj: romanse. Spektakl jest znakomicie grany. Emilian Kamiński – szczyt hipokryzji, polityk i stojący na straży swego małżeństwa mąż, Magdalena Wójcik – udająca słodką idiotkę, a w gruncie rzeczy sprytna intrygantka. Grażyna Wolszczak – ekskochanka prominenta, która chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, Paweł Burczyk, sprawca rozterek bohatera, i Marcel Sabat wchodzą w tę dwuznaczną konwencję bezbłędnie. A więc bawmy się, ale świadomi owej degrengolady wybierajmy kandydatów do władzy z większą uwagą. Jeśli to jest w ogóle możliwe.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.