Jeśli nawet dydaktyka utworów Makuszyńskiego wydaje się niektórym zbyt staroświecka, puenta, która brzmi, że najcenniejsza jest miłość mamy, trafi do każdego.
Jubileusze, jubileusze… Niemal każdy teatr święci jakąś okrągłą rocznicę. I to chyba dobrze. Spektakl wystawiony z powodu takiego jubileuszu ma odpowiednią oprawę, a i widzowie czują się zaproszeni do wspólnego świętowania. Nie inaczej jest z najnowszą premierą w Teatrze Rampa, która spektaklem „O dwóch takich, co ukradli księżyc” Kornela Makuszyńskiego obchodzi czterdziestolecie istnienia tej sceny. Premiera uświetniła Międzynarodowy Dzień Teatru, w tym roku obchodzony pod hasłem 250-lecia powstania polskiej sceny narodowej. Wszystko się więc zazębia i świadczy o rosnącej świadomości roli teatru w życiu kulturalnym kraju, a może prościej i cieplej: w życiu każdego z nas.
Premiera w Rampie to typowy musical familijny: możemy go przeżywać z dziećmi, wnukami, dziadkami, bo istotnie jest to przedstawienie łączące pokolenia. Od tekstu Kornela Makuszyńskiego, po reżyserię Cezarego Domagały, który wraz z autorem opracowania muzycznego Tomaszem Bajerskim stworzyli barwne, rozśpiewane i mądre widowisko. Widowisko, w którym mimo bogatej oprawy inscenizacyjnej nadrzędne jest przesłanie. A skoro Makuszyński – to przesłanie, które przypomina nam, jakimi wartościami w życiu musi kierować się nawet najbardziej roztrzepany i spragniony wrażeń małolat. W tym wypadku dwóch małolatów, Jacek i Placek.
Jeśli nawet dydaktyka utworów Makuszyńskiego wydaje się niektórym zbyt staroświecka, puenta, która brzmi, że najcenniejsza jest miłość mamy, trafi do każdego. Nawet, a może szczególnie do tych pogubionych. Najmłodsi widzowie przekonają się na przykładzie przygód Jacka i Placka, że dobro się opłaci, a zło zostaje ukarane.
Ale po kolei. W nędznym domku we wsi Zapiecek brakuje chleba i perspektyw, rodzina z trudem może wykarmić dwóch bliźniaków, którzy mieli być osłodą rodziców. Niestety, ich priorytety są zupełnie inne. Marzą o wielkim świecie (znamy to, znamy), o bogactwie, które czeka na nich w dalekich krajach, o życiu, które nie wymaga pracy i wysiłku, by je zdobyć. Stanowią dla siebie antywzorce, przekonując się nawzajem, że ich pomysły są genialne. Szybko płacą wysoką cenę za bezmyślność i zło, którego się dopuścili.
Żyjemy w świecie egoizmu i kultu wartości materialnych, może więc właśnie teraz przypominanie, co jest naprawdę ważne, staje się potrzebą chwili? Zanim będzie za późno. Jeśli więc realizatorzy, tak jak w Teatrze Rampa, znajdą atrakcyjne środki wyrazu, jeśli oprawią to w kilkanaście melodyjnych piosenek, jeśli potrafią zachwycić i przestraszyć, jeśli nie zgubią moralizatorskiego tonu (nie bójmy się tego słowa), to znaczy, że teatr spełnił swoją rolę.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...