Według legendy, ufundowali go zbójnicy. Faktem jest, że to oni „napadli” na kard. Karola Wojtyłę, żeby wspomógł budowę świątyni.
Na cmentarzu w Nowym Targu, na północnym wzgórku zwanym „Działem”, stoi kościółek św. Anny. Wedle legendy zbójcy, idąc ze wschodu przez miasto, nieśli z sobą obraz św. Anny. Zmęczeni podróżą chcieli odpocząć, a obraz położyli na dużym pniu.
– Na drugi dzień, gdy zabierali się w dalszą drogę, obraz nie pozwolił się ruszyć z miejsca. Był to moment nawrócenia zbójców, którzy tu postanowili zbudować kościółek – opowiada Marek Fryźlewicz, wieloletni burmistrz miasta, z zamiłowania historyk. Kościół leży w granicach najstarszej miejskiej parafii pw. św. Katarzyny. Jego rektorem jest dawny proboszcz parafii św. Katarzyny ks. prał. Mieczysław Łukaszczyk.
Wielkie krzyki,
bicie ciupagami
W czerwcu 1969 roku kościółek wizytował kard. Karol Wojtyła. – Pewnie wizytacja zakończyłaby się zwyczajnie, ale mój mąż z kolegami postanowili wkroczyć do akcji – opowiada Maria Szewczyk, żona Stanisława, który znalazł się w grupie zbójców „napadających” na krakowskiego hierarchę.
– Kiedy kard. Wojtyła z proboszczem ks. prał. Stanisławem Dybą dochodzili do kościółka, z wielkim krzykiem, bijąc ciupagami o ciupagi, zbójcy zażądali grajcarów (pieniędzy). Cały ten rumor uspokoił dopiero „herszt bandy” Antoni Łojas, witając już spokojnie księdza biskupa – wspomina M. Szewczyk, której mąż opowiadał o całym zdarzeniu. – Biskup Wojtyła szybko zareagował na zaczepki zbójców i odrzekł im, że pieniędzy nie ma. Zaproponował za to modlitwę w intencji poprawy i w intencji budowy kościoła. Potem była wspólna Msza św. – wspomina nowotarżanka.
Jan Głąbiński /Foto Gość
Maria Szewczyk pokazuje zdjęcie z audiencji u Jana Pawła II w 1983 r., kiedy przepraszała papieża za nowotarski „napad”, w którym brał udział jej mąż
Przepraszanie papieża
Po wielu latach historia miała swój dalszy ciąg. Pani Marii, zwłaszcza po wyborze kardynała z Krakowa na Stolicę Piotrową, zachowanie męża i reszty bandy nie dawało spokoju. W 1983 roku nowotarżanka spotkała się z Janem Pawłem II na audiencji i przypomniała mu wydarzenie z „napadu”.
– Ojciec święty wszystko dobrze pamiętał, od razu zaczął się śmiać. Wypytywał o Antoniego Łojasa, którego nazwisko zapamiętał, a który był w tej historycznej bandzie – opowiada pani Maria.
Kościół św. Anny jest drewniany, kryty modrzewiowym gontem, orientowany (ołtarz zwrócony na wschód). Składa się z szerokiej, prawie kwadratowej nawy zamkniętej kruchtą oraz z nieco węższego prezbiterium, do którego przylega zakrystia. Kilka razy w roku odprawiane są w nim Msze św. w rycie trydenckim.
Polscy i węgierscy patroni
Kościół był kilkakrotnie remontowany i konserwowany, dlatego też zachował się do dziś w dobrym stanie. Jest objęty programem przeciwpożarowym. – System nazywa się FOG i jest to tzw. sztuczna mgła. Przy świątyni są specjalne zbiorniki, 12–15 kubików. Są także specjalne czujniki, które od razu alarmują straż pożarną. Byłem na próbie uruchamiania tego systemu – mówi M. Fryźlewicz.
We wnętrzu świątyni przeważa styl barokowy. Późnobarokowy jest ołtarz główny, pochodzący z I połowy XVIII wieku. Znajduje się w nim obraz Rodziny Najświętszej Maryi Panny z 1516 roku. Ołtarz główny ozdabiają także rzeźby: św. Wojciecha i św. Stanisława – patronów Polski oraz Stefana i Władysława – królów węgierskich. – Ich sylwetki mają przypominać o przypuszczalnie węgierskim pochodzeniu obrazu ołtarzowego – tłumaczy M. Fryźlewicz.
Na wyposażenie wnętrza składają się jeszcze chór, rokokowa ambona oraz kilkanaście interesujących rzeźb, w tym dwie gotyckie – św. Jana Ewangelisty oraz Matki Bożej Bolesnej, ludowe rzeźby Trójcy Świętej oraz Zwiastowania, a także umieszczony na ołtarzu głównym relikwiarz św. Anny w kształcie ręki oraz aniołki podtrzymujące lichtarze.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.