Prace w świątyni u stóp wzgórza wawelskiego trwały od 2003 roku i kosztowały ok. 12,5 mln zł. Dziś zabytek zapiera dech w piersiach.
Remont wnętrza poprzedziła renowacja elewacji, przeprowadzona na początku XXI wieku. Potem stopniowo dawny kształt i barwy odzyskiwały kolejne elementy. Od ścian, które trzeba było także zabezpieczyć (w niektórych miejscach pęknięcia były tak duże, że można było włożyć w nie rękę), przez ołtarze, obrazy, aż po elementy wyposażenia, takie jak feretrony, konfesjonały czy ławki.
– Założeniem przeprowadzonej konserwacji było przywrócenie kościołowi wyglądu jak najbardziej zbliżonego do pierwotnego, barokowego wystroju – wyjaśnia Barbara Ferdek, która kierowała pracami. W sumie trwały one 12 lat i kosztowały ok. 12,5 mln złotych. Pieniądze pochodziły m.in. z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Krakowa, budżetu miasta oraz od sponsorów.
Znikające kolory
Stojąca dziś przy ul. Bernardyńskiej świątynia pochodzi z połowy XVII w., jednak historia franciszkańskiej wspólnoty sięga wieku XV. – Kiedy Jan Kapistran w 1453 r. przybył do Krakowa i głosił swoje kazania, niemal natychmiast ponad 100 bakałarzy Akademii Krakowskiej zapragnęło wieść takie życie, o jakim opowiadał kaznodzieja – mówi o. Fidelis Maciołek, gwardian klasztoru bernardynów.
Początkowo kard. Zbigniew Oleśnicki, który Jana Kapistrana zaprosił do stolicy Małopolski, chciał przyjąć nowych zakonników na Wawelu. Oni jednak, przez franciszkańską pokorę, wybrali miejsce u stóp królewskiego wzgórza. Tam zbudowano drewnianą świątynię, która niebawem spłonęła. Zastąpił ją kościół gotycki, zburzony w okresie potopu szwedzkiego z obawy przed tym, by świątynia swoimi murami nie osłaniała wrogiego wojska podczas ewentualnego oblężenia Wawelu (kopuła obecnego kościoła nie wystaje poza szczyt dachu, ale jest w nim schowana prawdopodobnie właśnie dlatego, by nie utrudniała prowadzenia ostrzału z wzgórza zamkowego).
Gotycką budowlę zastąpił kościół barokowy – z kolorowymi ścianami, witrażami, lustrzanymi kolumnami i rzadko spotykaną kulisową konstrukcją ołtarzy głównego i bocznych, które z perspektywy ławek dla wiernych tworzą wspólną, jakby teatralną scenografię dla celebrowanej liturgii. Kolory z wnętrza kościoła zniknęły jednak w XX w. – najpierw ołtarze przemalowano na granatowo, później na brązowo. Wszystkie te warstwy farb trzeba było usunąć podczas renowacji.
Gwiazdki z oryginalnego szablonu
Żywe kolory i marmurowe wzory wróciły nawet na stojące pod ścianami konfesjonały. Barbara Ferdek przyznaje, że w niektórych miejscach podjęto decyzję o pozostawieniu późniejszych, XIX-wiecznych dekoracji wnętrza kościoła – tak było w przypadku kopuły z wizerunkami apostołów i ewangelistów czy kaplicy św. Anny. W tym drugim przypadku gwiazdki zdobiące sklepienie kaplicy odnowione zostały przy użyciu oryginalnego szablonu, którego używał Franciszek Macke, tworząc dekoracje. Szablon odnaleziono podczas remontu ołtarza. Inne znalezisko czekało na konserwatorów za ołtarzem głównym, a była to butelka z dokumentem pozostawiona tam przez wykonawców poprzedniej renowacji.
– Okazuje się, że takie listy zostawiane były nie tylko w kulach na dachach budowli, ale także w ich wnętrzach – mówi o. Fidelis. Nie oznacza to jednak końca prac. W kolejce czeka bowiem zakrystia, w której nadal królują ciemne barwy. Potem prawdopodobnie przyjdzie kolej na zabudowania klasztorne.
ŚDM przy Bernardyńskiej
Przyszłoroczne Światowe Dni Młodzieży nie ominą kościoła bernardynów nie tylko dlatego, że to jedna z większych świątyń w centrum Krakowa. W sąsiednim budynku Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II (przy ul. Bernardyńskiej 3) swoją bazę będą bowiem mieli pielgrzymi z Włoch.
– Udostępnimy część swoich pomieszczeń i nasze ogrody. W kościele także będą odbywały się katechezy, prawdopodobnie właśnie w języku włoskim – mówi o. Fidelis. Dodaje, że św. Szymon z Lipnicy, którego relikwie są wystawione w kościele, był jednym z patronów modlitewnego przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. – Chyba nie ma lepszego przykładu miłości bliźniego. Kiedy w Krakowie panowała zaraza, św. Szymon nie zamknął się w klasztorze, ale wyszedł do ludzi potrzebujących pomocy. Dlatego na obrazach często jest przedstawiany jako ten, który idzie z Najświętszym Sakramentem i kubkiem wody – wyjaśnia gwardian bernardyńskiego klasztoru.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.