W finale zaśpiewali razem wszyscy uczestnicy tegorocznego Festiwalu „Chrześcijańskie Granie”. Nie mogło być inaczej, bo przecież, jak powiedział ze sceny wokalista Soudarion, „wszyscy gramy do jednej bramki”.
Jak promować muzykę chrześcijańską? To pytanie towarzyszyło uczestnikom 5. Festiwalu „Chrześcijańskie Granie”, który odbył się jakiś czas temu w Dobrym Miejscu na warszawskich Bielanach. W ramach Salonu Festiwalowego zastanawiali się nad tym zaproszeni goście: wydawcy, managerowie, ludzie mediów i sami muzycy. – To, co widzę w Polsce, to początek rozwoju tego rynku – stwierdził Janusz Sikora-Sikorski, który ma za sobą doświadczenie pracy w jednej z największych agencji koncertowych na świecie (współpracował m.in. z takimi tuzami jak The Rolling Stones, Pink Floyd, Michael Jackson czy Dolly Parton), a dziś szefuje chrześcijańskiej Agencji RTCK z Nowego Sącza. – Jeśli chcemy tej muzyki, to musimy wspierać artystów. Nie żałujmy 10 zł na koncerty! – apelował Sikora-Sikorski.
Zmierzch płyty CD?
Warszawski festiwal niewątpliwie przyciąga tych, którzy chcą tej muzyki. O tym, że podchodzą oni do tematu bardzo poważnie, świadczy ich liczna obecność na koncercie uwielbienia rozpoczynającym festiwal. W piątkowy wieczór kaplica Dobrego Miejsca wypełniła się rozmodlonymi ludźmi. Trwali ze śpiewem na ustach przed Najświętszym Sakramentem przy dźwiękach muzyki zespołu 33. A następnego dnia od rana rozmawiali na temat sytuacji muzyki chrześcijańskiej w Polsce. Dyskusja, którą prowadził Piotr Polański, autor audycji w Radiu Warszawa i Radiu WNET, podzielona była na dwie części. Pierwsza miała dotyczyć nagrywania muzyki i procesu wydawniczego, druga – promocji. W istocie jednak oba tematy przenikały się w rozmowie. Michał Guzek, prezes Fundacji „Chrześcijańskie Granie” i szef muzyczny Radia Warszawa, przekonywał, że młodzi artyści nie muszą od razu wydawać całej płyty. – Czasem lepiej zainwestować w nagranie dobrze wyprodukowanego singla, który stacje radiowe chętnie zagrają – mówił. Uczestnicy dyskusji zastanawiali się też, jak poradzić sobie z malejącym znaczeniem płyty kompaktowej jako nośnika muzyki. Sylwia Smoczyńska, przedstawicielka firmy Kayax, działającej z powodzeniem na rynku świeckim (swoje albumy wydają tam m.in. Kayah, Zakopower, Monika Brodka, Artur Rojek czy Urszula Dudziak), uświadomiła zebranym, że sprzedaż płyt najbardziej znanych wykonawców w empikach sięga obecnie najwyżej 400 egzemplarzy. – Myślenie o płycie jako o produkcie jest błędem. Zarabia się tylko na koncertach – tłumaczyła.
Po pierwsze: współpraca
Część debaty poświęcono wykorzystaniu nowych mediów do promocji muzyki chrześcijańskiej. Dyskutanci zastanawiali się m.in., czy potrzebny jest „chrześcijański iTunes”, czy też wystarczy korzystać z istniejących już serwisów, takich jak np. Spotify. – Moim zdaniem w takich dużych serwisach muzyka chrześcijańska gubi się, niknie. Powinniśmy raczej budować własne, alternatywne platformy – postulował Michał Guzek.
W głosach z sali słychać było m.in. żal, że nie wszyscy proboszczowie są otwarci na wspieranie muzyki chrześcijańskiej, choćby przez organizowanie koncertów w swojej parafii. Pojawiły się też gorzkie uwagi pod adresem katolickich stacji radiowych, których nikły odzew często zniechęca wykonawców. Obecni na sali radiowcy bronili się, że nie wszystkie nadsyłane nagrania nadają się do emisji. Odbijali też piłeczkę, mówiąc, że sami artyści zaniedbują np. sprawę umieszczania utworów w sieci, chociażby w serwisie YouTube. – Nie wystarczy wysłać jednego mejla – podkreślał ks. Jacek Miszczak, dyrektor radia RDN i prowadzący „Listę z mocą!”. – Trzeba docierać do słuchaczy na wszystkie możliwe sposoby. Jeśli utwór pojawi się na liście przebojów, warto zachęcać fanów do głosowania, umieszczając informację na stronie internetowej lub facebookowym profilu. Żeby proboszcz chciał zrobić w swojej parafii wydarzenie, musi znać artystę. Proboszczów z kolei zachęcam do udostępniania salek na próby młodym zespołom. Świetnym pomysłem jest akcja „Grajmy Chrześcijańskie Granie”, promująca miejsca, w których takie próby się odbywają. Zresztą nie muszą to być tylko salki parafialne. Można przecież uderzać do domów kultury, czy nawet zwrócić się o pomoc do biur poselskich. Całą sprawę promocji zamknąłbym więc w jednym słowie: współpraca.
Inwestycja w dźwięki
Do współpracy namawiała też Sylwia Smoczyńska: – Sytuacja na rynku jest trudna, ale z tego, co wiem, kiedy chrześcijanin słyszy, że jest źle, to zaciera ręce. Mamy olbrzymią sieć dystrybucji w postaci parafii. To ogromny potencjał. Nie możemy traktować dostępu do muzyki jako czegoś, co nam się należy. Najpierw trzeba zbadać w swoim sercu, dlaczego w ogóle chcę tworzyć. Czy chodzi tylko o popularność, czy może chcę coś zanieść innym ludziom? – Branża chrześcijańska na pewno wymaga szczególnego spojrzenia na promocję, bo szczególna jest jej grupa docelowa – komentował Tomasz Sztreker, założyciel grupy Wiara w Biznesie, zrzeszającej ok. 7 tys. przedsiębiorców, którzy w swojej działalności chcą kierować się zasadami chrześcijańskimi. – I w pierwszej kolejności nie chodzi tu wcale o pieniądze. W przeciwnym razie nie powstałby ten festiwal, który opiera się na kreatywności takich ludzi jak Michał Guzek. Skąd zatem biorą się pieniądze na takie imprezy? Wiele wyjaśnia świadectwo jednego z Ambasadorów Chrześcijańskiego Grania, które usłyszeliśmy podczas sobotniego Koncertu Premier. – Zrobiłem przelew, bo sam nawróciłem się dzięki muzyce chrześcijańskiej. Wiem, że to dobra inwestycja dla mnie, dla moich dzieci, bo doświadczyłem na własnej skórze, że Pan Bóg może się nią posłużyć – wyznawał ze sceny Tomasz Szymczak.
Uwierzę w siebie
Czy Pan Bóg posłużył się również dźwiękami, które zabrzmiały w sobotni wieczór w Dobrym Miejscu? Można się domyślać, że tak, bo to przecież Jego imię było ciągle na ustach zarówno wykonawców, jak i widowni. „Ja mówię: Jezus, wy mówicie: Chrystus” – zachęcał ze sceny do rapowej interakcji ks. Kuba Bartczak, drugi obok Arkadia hiphopowiec biorący udział w Konkursie Premier. Ale hip-hop nie zdominował tego wieczoru, bo rozrzut gatunkowy był duży: od akustycznego Albo i Nie, przez jazzujące El Camino, po typowo uwielbieniową piosenkę New Day. I to właśnie ten ostatni zespół podbił serca publiczności, która oddała najwięcej głosów na jego piosenkę „Pod prąd”. Na zwycięzcę czekał Złoty Krążek, 30 bezpłatnych godzin pracy w studiu nagraniowym i statuetka ufundowana przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. – To dla mnie wyjątkowa sprawa, bo to jest moja własna twórczość, której nie byłam pewna – mówi w rozmowie z GN wyraźnie wzruszona Natalia Górka, od trzech lat wokalistka New Day. – Chłopcy uwierzyli we mnie, postanowili, że będzie to singiel promujący nową płytę. Jestem niesamowicie zmotywowana do dalszej pracy i może bardziej w siebie uwierzę po tym wydarzeniu. – Natalia gra na gitarze i śpiewa, i zawsze bardzo nieśmiało pokazuje nam swoje pomysły – komentuje Rafał „Boni” Boniśniak, perkusista i lider New Day. – Natomiast my widzimy, że to są naprawdę piękne melodie, a przede wszystkim, że wynikają one z natchnienia. Nie byłoby tej piosenki, gdyby nie dar, który Natalia otrzymała od Pana Boga i który trzeba pielęgnować.
Jest moc!
Powody do radości mieli też inni wykonawcy. Rozstrzygnięto bowiem konkurs BeneDeo 2015 – na najlepszy teledysk roku. Internautom najbardziej spodobał się klip „Wyciągasz rękę” zespołu Ninive, natomiast festiwalowa kapituła doceniła teledysk hiphopowej formacji Zetaigreka „Iskierka”, zrealizowany przez Tomasza Malarę. Jak podkreśliło jury w uzasadnieniu, to obraz „bardzo ambitny, z ważnym przesłaniem”. O owocach swojej pracy mówił wywołany na scenę autor klipu: po obejrzeniu teledysku trzy kobiety myślące wcześniej o aborcji zdecydowały się urodzić swoje dziecko. Na koniec recital dał zespół Soudarion – zwycięzca kwietniowego Koncertu Debiuty im. Moniki Brzozy, który swoim radosnym, bezpretensjonalnym graniem porwał festiwalową publiczność. W finale natomiast zaśpiewali razem wszyscy uczestnicy tegorocznego Festiwalu „Chrześcijańskie Granie”. Nie mogło być inaczej, bo przecież, jak powiedział ze sceny Paweł Karliński, wokalista Soudarion, „wszyscy gramy do jednej bramki”. Po koncercie długo jeszcze trwały rozmowy w kuluarach, a publiczność oblegała stoisko z płytami. Nic więc dziwnego, że pomysłodawca i główny organizator wydarzenia Michał Guzek uśmiechał się i mówił to, co zawsze w takich okolicznościach: „Jest moc!”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...