O zesłaniu Ducha Świętego, byciu Bożym żebrakiem i misji muzyki chrześcijańskiej z Michałem Guzkiem, szefem Fundacji „Chrześcijańskie Granie” rozmawia Agata Ślusarczyk.
Agata Ślusarczyk: Tegoroczny Koncert Debiuty odbędzie się 24 kwietnia, tego samego dnia, w którym przez ulice Warszawy przejdzie Marsz Świętości Życia. Przypadek?
Michał Guzek: Po ludzku mówiąc – tak, ale coraz bardziej odkrywam, że w tej zbieżności dat jest Boży zamysł. W tym roku Debiuty odbędą się pod hasłem „Debiuty dla życia” i będą właśnie w duchu pro life. Poprzez świadectwa będziemy mówić o pięknym życiu i czystych damsko-męskich relacjach, które mają źródło w Bogu. Sama chrześcijańska muzyka wyzwala przecież do czystego spojrzenia, prowadzi do odkrycia tego, co w człowieku najpiękniejsze, do bezinteresownego zachwytu drugim człowiekiem. W kwietniu na scenie Dobrego Miejsca usłyszymy m.in. grupę Dobre Ludzie i Muode Koty. To zespoły, które wprost odnoszą się do największych wartości – miłości, wiary w Boga, intymnych międzyludzkich relacji opartych na czystej miłości. Tegoroczne Debiuty to odpowiedź na to, co proponuje świat – rozwiązłość. Bardzo wielu młodych ludzi ulega temu wpływowi i boryka się z problemem czystości.
Zapowiada się więc mocne, nie tylko muzyczne uderzenie. Zdarzyło Ci się, że po koncercie przyszedł ktoś i powiedział, że go tąpnęło, nawrócił się?
Muzyka chrześcijańska mocno oddziałuje na ludzi. Kiedy na naszej scenie po raz pierwszy zadebiutował zespół Love Story, ludzie płakali. To było jak zesłanie Ducha Świętego. Teksty o czystej miłości tak mocno ich poruszyły, oczyściły… Zauważyłem, że muzyka chrześcijańska jest dla wielu osób często pierwszym doświadczeniem żywego słowa Bożego, które dotyka serca. Wiele osób zostało poruszonych na przykład przesłaniem zespołów Strona B czy El Camino, ale także wielu innych muzyków. Widać to także w sprzedaży płyt. Krążek z debiutanckimi zespołami z 2013 r. znalazł ponad 900 nabywców, a płyty debiutantów sprzedają się niekiedy wcale nie gorzej niż znanych zespołów. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, co dzieje się w ludzkim sercu, dlatego w tym roku planujemy zebrać świadectwa z Debiutów. Co roku na koncert przychodzi kilkaset osób. Wierzę, że coś ich tu przyciąga. I mogą wiele o tym opowiadać.
Można powiedzieć, że Debiuty narodziły się z muzycznego zesłania Ducha Świętego.
Pierwszy Koncert Debiuty w 2011 r. rzeczywiście okazał się trzęsieniem ziemi. I to nie tylko za sprawą występu zespołu Love Story. Okazało się, że pomysł zaproszenia mało znanych zespołów chwycił. Ludzie chcieli ich słuchać. To był moment przełomowy również dla mnie. Już pod koniec podstawówki wiedziałem, że chcę ewangelizować przez muzykę i radio, na studiach dziennikarskich na UKSW organizowałem ewangelizacyjne koncerty „Młodzi Benedyktowi XVI”, ale pierwszy Koncert Debiuty ukierunkował mnie konkretnie na młodą scenę. Odkryłem w niej ogromny potencjał, świeżość i autentyzm wiary, którą młodzi mogą przekazać innym. Okazało się także, że ich muzyka dotyka także starszych – pozwala im wrócić do dziecięcej, ufnej wiary, czegoś najprostszego, co jest w ludzkim sercu. To był niesamowity okres, jakby budzenie muzycznego olbrzyma. Od tego czasu przez scenę Dobrego Miejsca przewinęło się 17 debiutanckich zespołów, m.in. Kanaan, Mocni w Wierze czy Twoje Niebo.
Nie dziwnego, że na koncercie, jak często mówisz, „jest moc!”, skoro w intencji muzyki chrześcijańskiej potrafi modlić się dwadzieścia zakonów…
Męskie Plutony Różańcowe, setki fanów… A zaprzyjaźnieni księża sprawują w tej intencji Msze św. Dwa lata temu zainaugurowaliśmy trwającą cały sierpień akcję modlitewną za chrześcijańskie środowisko muzyczne.
Więc podsumujmy. Rok po pierwszych Debiutach powstał Festiwal Chrześcijańskie Granie, dwa lata temu projekt salek muzycznych, a w ubiegłym roku Fundacja „Chrześcijańskie Granie”, która promuje muzykę chrześcijańską. Olbrzym się obudził?
Wciąż się budzi. Rynek muzyki chrześcijańskiej potrzebuje integracji. Podczas ubiegłorocznego Festiwalu Chrześcijańskie Granie, promującego dojrzałych chrześcijańskich muzyków, po raz pierwszy zorganizowaliśmy panel dyskusyjny dla środowiska muzycznego: muzyków, wydawców, menedżerów czy muzycznych dziennikarzy. To był mocny krok ku współpracy. Dwa lata temu powstał serwis promujący koncerty i niszowe zespoły grające muzykę chrześcijańską. Pokłosiem Debiutów jest także inicjatywa Grajmy Chrześcijańskie Granie, wspierająca rozwój salek muzycznych. W tym roku ruszył projekt ambasadorów Chrześcijańskiego Grania. Poszukujemy osób w różnych częściach kraju, które będą wspierały rozwój muzyki chrześcijańskiej w swoim regionie, a także krzewiły idę ewangelizacji przez muzykę. Pierwszy taki ambasador pojawił się już w Warszawie.
Inspiracją zaczerpniętą z Debiutów jest choćby festiwal młodych Marki.FM.
W ubiegłym roku powstała także pobłogosławiona m.in. przez papieża Franciszka Fundacja „Chrześcijańskie Granie”, w ramach której prowadzimy działania ewangelizacyjne i zbieramy fundusze na wspieranie tych projektów, które do tej pory tworzymy.
Do wspierania tych wszystkich inicjatyw potrzebny jest worek pieniędzy albo... mocna wiara.
Były takie festiwale, że zaczynaliśmy bez złotówki na koncie, a potrzebowaliśmy 10 tysięcy. Gdybym miał myśleć racjonalnie, znalazłbym szereg argumentów z cyklu: „przecież bez pieniędzy nie da rady”. Nauczyłem się ufać Bogu i… żebrać. Momentami nie było to łatwe. Pamiętam, jak organizowaliśmy zbiórkę na festiwal, staliśmy na mrozie pod kościołem, spotykaliśmy się z różnymi reakcjami. Było mi źle, że muszę tak stać i prosić. Ale zaraz, przecież nie dla siebie proszę, tylko dla Boga. Jestem Bożym żebrakiem – pomyślałem i ogarnęły mnie ogromny pokój i radość. Wiem, że Bóg da mi wszystko, czego potrzebuję, ale muszę o to poprosić drugiego człowieka. Zdarzyło się, że ktoś dowiedział się o Festiwalu na Facebooku i przyjechał niespodziewanie, wręczając nam gotówkę. Dostaliśmy akurat tyle, ile brakowało. Z roku na rok przybywało ludzi, którzy gotowi byli wspierać inicjatywy wokół muzyki chrześcijańskiej – przyjaciół, wolontariuszy, dziennikarzy, muzyków, biznesmenów, fundacji. Od początku miałem także duże wsparcie rodziny i ks. Bogusława Jankowskiego z Dobrego Miejsca.
Fundacji patronują także święci: Jan Paweł II, Filip Neri i Maksymilian Kolbe.
Gdyby nie pontyfikat Jana Pawła II, muzyka chrześcijańska nie zadebiutowałaby w mediach. Święty papież był otwarty na młodzież i muzykę, wielokrotnie podkreślał, że muzyka może stać się nośnikiem nowej ewangelizacji. Jeżeli jest dobra i piękna, może stać się dla wielu osób zaproszeniem do Kościoła. Z kolei św. Filip Neri to prekursor muzycznych salek. Już w XVI w. w Rzymie gromadził dzieci w oratoriach, gdzie wspólnie modliły się śpiewem. We współczesnych salkach muzycznych młodzi także mogą doświadczać radości poprzez śpiew na chwałę Boga. Święty Maksymilian Kolbe ze swoim czasopismem docierał do miliona osób, o ewangelizacji myślał więc na szeroką skalę. Dlatego także stał się patronem naszej fundacji. Na co dzień doświadczamy ich pomocy.
Ci Boży szaleńcy mieli w sobie ogień Ducha Świętego, który rozpalał ich w kierunku ewangelizacji. Pamiętasz, kiedy coś się w Tobie zapaliło?
Do świadomego wejścia do Kościoła poczułem się zaproszony przez Jana Pawła II podczas jednej z jego pielgrzymek. Z kolei Benedykt XVI zachęcił mnie, by jeszcze mocniej budować swoje życie na Skale, jaką jest Jezus. A od protestanckiego pastora usłyszałem, że odnowa ludzkości przyjdzie przez muzykę chrześcijańską, która za pośrednictwem mediów może dotrzeć do tysięcy osób…
…lub zgromadzić wielu z nich na koncercie uwielbienia. Tak jak to było w przypadku „Uwielbienia Warszawy” czy obecnie „Uwielbienia na Pradze”.
„Uwielbienie Warszawy”, na które przyszło kilkaset osób, stało się platformą integracji przede wszystkim środowiska zespołów uwielbieniowych i debiutanckich zaangażowanych razem z Ewangelizacyjnym Projektem Artystycznym w tworzenie tego przedsięwzięcia. „Uwielbienia na Pradze”, choć będą miały podobną formę modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, staną się przede wszystkim platformą spotkań międzyludzkich. Chcemy, by ludzie nie tylko spotkali się z Panem Bogiem na modlitwie, ale by po koncercie podzielili się ze sobą swoim doświadczeniem. I to doświadczenie zanieśli dalej, do swoich domów, do pracy, na uczelnię. To jest właśnie ewangelizacja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...