Wśród setek sztuk o teatrze spektakl w reżyserii Adama Sajnuka nie schodzi ze światowych scen od 35 lat.
Zgoda. Jest w tym scenariuszu genialny materiał dla dwóch wybitnych aktorów, którzy będą toczyć pełen miłości i nienawiści pojedynek. Ale przecież to niejedyny dramat, w którym ścierają się skazane na siebie wybitne osobowości. Więc?
Grana na scenie Teatru Narodowego sztuka z kreacjami Jana Englerta i Janusza Gajosa cieszy się takim powodzeniem, że na kilka miesięcy wprzód nie da się kupić biletów. Mam na ten temat własną teorię. Gdy przejrzałam kolejne inscenizacje i odnotowałam następne role – Zbigniew Zapasiewicz, Wojciech Pszoniak, Igor Przegrodzki, Gustaw Holoubek – zrozumiałam, że autor proponuje zarówno realizatorom, jak i widzom szczególną formułę. Nazwałabym to wolnością twórczą.
W warszawskim przedstawieniu oglądamy schorowanego Mistrza, który po raz siedemsetny ma zagrać rolę Leara, pełnego wątpliwości i lęku, czy podoła. Obok niego przyjaciel. Odwiecznie stojący przy nim Garderobiany, czuły opiekun, a gdy trzeba – kat, który nie dopuszcza myśli, by Sir mógł odwołać przedstawienie. Ta opadająca z sił gwiazda chce wiedzieć, czy widownia jest pełna, czy czeka po raz kolejny na jego mistrzowską kreację, czy jeszcze w niego wierzy, choć stary aktor już w siebie zwątpił. Na ile stojący przed nami Mistrz jest charyzmatycznym magiem, a na ile blefuje, by omamić widza?
Rok 1986. Prapremiera „Garderobianego” w Teatrze Powszechnym. W roli Mistrza Zbigniew Zapasiewicz. Reżyseruje Zygmunt Hübner. Z Mistrza bije siła. Jeśli targają nim wątpliwości, to mijają z momentem, gdy na widowni gasną światła. Widownia zamiera. „Teatr to ja” – zdaje się mówić aktor, który za moment zapanuje nad emocjami widzów.
Ten sam tekst, ale ani śladu słabości. Sam Ronald Harwood, autor sceanariusza, po krótkim epizodzie bycia aktorem został garderobianym Donalda Wolfita, którego słabości, lęki i chwile zwycięstw znał od podszewki. Wolfit grał Leara, Edypa, Makbeta. Stawał wobec publiczności bezbronny. Harwood powtarzał: – Mój bohater nie jest kalką żadnego z nich. Jest syntezą niepokojów, poczucia samotności, siły i męstwa, jakie przynosi każdy wieczór.
Garderobiany wie o swoim przyjacielu wszystko, jak w dobrym małżeństwie rozumiejąca żona. I Mistrz o tym wie. Czy potrafi się odwdzięczyć? Trzeba pójść do teatru, by prześledzić ten przewrotny dialog, prześledzić mistrzowski warsztat obu wielkich aktorów.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...