Nadawca Listów do młodego katolika okazuje się piewcą katolicyzmu „tłustych kotletów, cygar, pubów i śmiania się”, który jest bardziej pociągający niż współczesna duchowość „w rodzaju dietetycznych müsli Dra Oetkera”.
Ten amerykański biograf Jana Pawła II okrasza swój styl nutką cierpkiego humoru, ale nie stroni od głębi. Komentując spotkanie Jezusa z Samarytanką przy studni, pisze: „Modlitwa zaczyna się od tego, że Bóg nas pragnie”, a zwiedzając rzymskie katakumby, zauważa: „Rzeczywiste rzeczy przytrafiły się rzeczywistym ludziom, którzy podejmowali rzeczywiste decyzje dotyczące życia i śmierci i oparli swoje życie na tym, co poznali jako prawdę”.
Pisze listy z podróży, w różnym sensie. Podróży poprzez amerykańskie Baltimore, górę Synaj, rzymską Kaplicę Sykstyńską, a nawet dziedziniec kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie. Poprzez katolicki realizm, uczniowską maryjność, modlitwę, estetykę i wolność.
A w końcu – podróży przez Jana Pawła II teologię ciała, definicję katolicyzmu H. U. von Balthasara, eschatologię protestanta R. Niebuhra czy „zwyczaj bycia” pisarki M. F. O’Connor. Autor należy przy tym do tych, którzy umieją cytować innych, nie budząc w czytelniku znużenia przywoływaniem wciąż nowych autorytetów. Jego erudycja nie przytłacza, a budzi ciekawość opisywanego świata.
Weigel pisze listy do młodych. Czyli, jak precyzuje na wstępie, do wszystkich, którzy „zastanawiają się nad tym, co to znaczy być katolikiem dzisiaj, na początku dwudziestego pierwszego wieku i trzeciego tysiąclecia”. Owa młodość, dodajmy – czyli połączenie otwartości na pytania z odwagą w przyjmowaniu odpowiedzi – także jest atutem autora.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.