O państwie pruskim, „prusactwie” czy nawet o największym królu pruskim Fryderyku II Wielkim nie nasłuchaliśmy się w szkołach niczego pochlebnego.
Mówiąc otwarcie: było dokładnie odwrotnie, a „Prusak” jako wręcz synonim antypolskości funkcjonuje w polskiej świadomości do dziś. Dlatego warto zauważyć intelektualną odwagę redaktorów zeszytów „Konversatorium Josepha von Eichendorffa”, którzy prezentują temat dziedzictwa pruskiego na łamach najnowszego numeru.
Nieuprzedzony czytelnik dotrze do kilku stwierdzeń (a także faktów), które być może zaskoczą go pozytywnym postrzeganiem Prus i pruskości. Do dziedzictwa pruskiego przyznają się nie tylko autorzy pamiętający co najmniej Republikę Weimarską, jak np. August Scholtis z Bolacic (dawny powiat raciborski, dziś w Republice Czeskiej), wyznający:
„Jestem Prusem z urodzenia i wykształcenia i wydaje mi się, że żyłem na próżno i przegrałem swój los” – czy też urodzony w Leśnicy Hans Lipinsky-Gottersdorf, piszący o pruskim Śląsku, który był „osobliwą prowincją, z niektórych punktów widzenia jedyną w swoim rodzaju”.
Także we współczesnych Niemczech toczy się debata – nie tylko wśród historyków – na temat tego, czym były Prusy i co z nich zostało. U nas chyba są to sprawy tylko dla wyjątkowo zainteresowanych – jednak może warto chociażby pamiętać o kilku naszych wioskach, które swój początek biorą z czasów Fryderyka II i jego inicjatyw gospodarczych.
Ja przypominam sobie też słowa pewnego starszego farorza, który po powodzi tysiąclecia zauważył, że od czasów, kiedy „wielki Fryc” zajął się regulowaniem i czyszczeniem Odry, wielkich postępów w trosce o rzekę nie było widać. (ak)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...