"Górale mówią ponoć w Zakopanem, że 'prawdziwa Polska była tylko za Franciszka Józefa, a potem już tylko sanacja albo okupacja'...".
Powyższy cytat z podręcznikowej publikacji „Rozwój lokalny i regionalny w perspektywie socjologicznej”, przyszedł mi do głowy podczas lektury innej książki, mianowicie „Dobrego władcy. Studium antropologicznego o Franciszku Józefie I” autorstwa Renaty Hołdy. Autorka wydanej przez Uniwersytet Śląski pracy stawia na jej początku interesującą tezę, jakoby jeden z najsłynniejszych Habsburgów cieszył się wielką estymą nie ze względu na swe polityczne i militarne dokonania - które w rzeczywistości były raczej mizerne - ale z powodu strategii propagandowych, w których ukazywano go poddanym jako najlepszego z możliwych monarchów...
To właśnie austrowęgierscy urzędnicy zaczęli jako jedni z pierwszych stosować rozmaite techniki propagandowe i choć nie mieli jeszcze radia i telewizji, znakomicie wykorzystywali do swych celów szkolne czytanki, okolicznościowe utwory poetyckie, czy rozmaite bibeloty, na których najjaśniejszy pan często upozowany był na świętego.
Na licznych, zachowanych do dziś portretach, Habsburgowie niejednokrotnie „dotykają ręki Wszechmocnego lub spowija ich Boskie światło”. Na niektórych pocztówkach cesarz dosłownie płynie nad swą armią na świetlistej chmurze w otoczeniu cherubinków. Obowiązkową pamiątką z wojska był zaś wówczas rozkładany „gadżet” (mini tryptyk) gdzie obok fotografii żołnierza, który już swoje odsłużył, widnieje podobizna jego świętego patrona, oraz... cesarza właśnie.
Tyle o specyficznej ikonografii tamtej epoki, a jak ukazywano Franciszka Józefa w tekstach? Renata Hołda przytacza fragmenty, w których mowa o pokrewieństwie Habsburgów z biblijnymi prorokami, Konstantynem Wielkim, czy nawet samym Chrystusem. Sporo w nich także elementów hagiograficznych. Wszak cesarz od dziecka był dobry, już bowiem w wieku lat czterech miał ofiarować ubogiemu wartownikowi złoty pieniążek, rozwiązując tym samym finansowe problemy żołnierza.
Był więc aniołkiem, który z czasem wyrósł na jego apostolską mość i anioła stróża czuwającego nad pomyślnością narodów. „Gdzie Ty stąpisz, raj zakwita, / Wszystko się cudnie odmładza, / Każde serce Ciebie wita, / Każda chmurka wypogadza” – stwierdzał anonimowy autor-grafoman, przypisujący Franzowi charyzmę świętości (spotkanie z cesarzem skutkować miało także cudownymi uzdrowieniami, zaś modlitwa za niego była obowiązkowo drukowana we wszystkich książeczkach do nabożeństwa).
„Ciężka łza spadła z cesarskiego oka, / Jak kropla rosy niebiańskiej z obłoka” - czytamy w innym miejscu, gdy cesarz ubolewał nad losem swych poddanych, którym – w przebraniu, podczas swych tajnych wycieczek po kraju – pomagał rzekomo odrabiać pańszczyznę.
Dziś brzmi to wszystko nieprawdopodobnie i kuriozalnie, ale ilość terminów i wzorców, jakie spece od CK propagandy zaczerpnęli z chrześcijaństwa jest doprawdy godna uwagi. Dlatego też bardzo się cieszę, że publikacja „Dobry władca” ujrzała światło dzienne. Oby więcej tak wnikliwych i błyskotliwych analiz, które sporo potrafią nam powiedzieć o specyficznej mentalności ludzi XIX wieku... *** Renata Hołda - „Dobry władca. Studium antropologicznego o Franciszku Józefie I”; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego; ilość stron: 200; rok wydania 2008.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.