Ikona nie jest zwykłym obrazem. Kto ją tylko ogląda, niewiele zobaczy. Ikonę trzeba czytać, jak słowo Boże.
Bizantyjski cesarz Leon Izauryjczyk siedział rozparty na tronie, przyglądając się z drwiącym uśmieszkiem stojącemu przed nim mnichowi z Nikomedii. Pojmano go za próbę ukrycia świętych ikon.
- Nie wiesz, durny mnichu, że można podeptać obraz Chrystusa, nie obrażając Jego osoby?- zapytał cesarz.
Mnich sięgnął za pazuchę i wydobył monetę z wizerunkiem monarchy. Rzucił ją na posadzkę.
- A zatem mogę ją podeptać, nie obrażając cię? - odezwał się hardo.
Został skazany na śmierć za obrazę wizerunku cesarza. Gorliwi niszczycieleBył VIII wiek. Cesarz rozpętał wojnę z ikonami, które jakoby z zasady miały obrażać Boga. Według ikonoklastów (bo tak nazywano niszczycieli obrazów), wszelkie religijne przedstawienia były zafałszowaniem przedmiotu, którego dotyczyły. Sprawa miała drugie dno - politykę i pieniądze - ale zazwyczaj takie motywacje ubiera się w szaty jedynie słusznej idei. Ikonoklazm zniszczył wiele bezcennych malowideł. Przy tej okazji, oczywiście, padło wiele ofiar, liczne klasztory zostały zdewastowane, a ich majątek rozgrabiony. Rzekoma troska o sprawy Boże nie pierwszy i nie ostatni raz stała się pretekstem do sponiewierania ludzi. Nowe porządki zmusiły artystów do tworzenia głównie ornamentów roślinnych lub zwierzęcych. „Świątynie zamieniły się w ogrody i ptaszarnie”- donosił z żalem kronikarz. Walka o ikony trwała z różnym nasileniem aż do 843 roku i zakończyła się jasnym orzeczeniem Kościoła, które uznawało kult ikon, potępiając jednocześnie obrazoburstwo.
W Bizancjum znów zabłysły złotem święte wizerunki. Ale najlepszy czas Cesarstwa Wschodniego już minął. Konstantynopol, „miasto przez Boga strzeżone”, coraz częściej odpierać musiał najazdy łasych
na jego bogactwa sąsiadów. Kiedy- już po wielkim rozłamie na Kościół Wschodni i Zachodni- zdobyli go łacińscy krzyżowcy, zaczął się masowy odpływ artystów. Twórcy ikon uciekali na Wschód, Zachód i na Bałkany. Zanim jeszcze pod nawałą turecką ostatecznie upadła stolica Bizancjum, zaczęło wzrastać znaczenie prawosławnego Wschodu.
Na fali tego ruchu na Ruś przybyło wielu znakomitych malarzy ikon. Wśród nich był niejaki Teofan Grek. To od niego uczyli się najlepsi ruscy twórcy, a zwłaszcza niezrównany Andrej Rublow. Zarówno on, jak i jego mistrz zostaną później przez prawosławną Cerkiew kanonizowani. Niewiele wiemy o nich samych, ale ikony, które stworzyli, mówią o głębi ich ducha.