„Święty Franciszek” to tytuł obrazu Jacka Malczewskiego. Tak się składa, że pośrednio to również sam malarz, bo to on występuje w roli świętego Franciszka. Nic w tym dziwnego, bo Malczewski portretował sam siebie niezliczoną ilość razy w przeróżnym towarzystwie. Nie ulega wątpliwości, że artysta ten słynął z oryginalnego usposobienia.
Ubierał się w cudaczne stroje, na głowę nakładał niemal wszystko, co mu do tej głowy przyszło – a do nałożenia się nadawało. Jego kucharka nie bardzo rozumiała dziwactwa malarza. „Dużo różnych widziałam, ale takiego nagłupiastego pana jak nasz, nigdy” – powiedziała kiedyś o swoim pracodawcy. To akurat mogło go upodabniać do świętego Franciszka, bo i jego wielu nie rozumiało. Czyżby dlatego Malczewski wcielił się w tą postać na jednym z obrazów?
Akurat do Franciszka malarz miał wiele sympatii. I nawet nie do końca musiał się przebierać, bo należał do zakonu świętego Franciszka. Tyle że trzeciego. Innymi słowy był tercjarzem. Podobnie zresztą jak jego rodzice. Święty Franciszek założył ów trzeci zakon dla osób świeckich. Tercjarze mieli nawet możliwość zakładania habitu, a już na pewno mogli dać się w takim habicie pochować. Tak właśnie zrobił Malczewski. Zażyczył sobie by po śmierci jego trumiennym odzieniem był właśnie habit.
Trudno powiedzieć, o czym myślał Malczewski, gdy malował to dzieło. Czas był dla niego ciężki – a może jeszcze cięższy dla jego rodziny. Bo akurat w tamtym okresie artysta przeżywał wyjątkowo silne zauroczenie. Problem polegał na tym, że obiektem westchnień nie byłą jego żona, lecz niejaka Maria Balowa. Malczewski zwariował na punkcie urokliwej kobiety, o czym świadczy jej twarz, występująca na wielu obrazach artysty.
Balowa obecna jest także na tym płótnie. Występuje wśród Parek – boginek z greckich mitów. To od nich zależało ludzkie życie, bowiem to one przędły „nić ludzkiego żywota”, a jak im się znudziło, to nić przecinały. Stąd na obrazach często występują z nożycami. Nie bez przypadku pojawiają się szczególnie często u Malczewskiego, malarz znany był ze swego obsesyjnego wręcz rozmyślania o śmierci .
Franciszek uczył ludzi jak żyć, żeby mogli dobrze umierać, z myślą w pełni zrealizowanej posługi wobec Boga, a Malczewski niewątpliwie czcił Franciszka, być może odczuwając coś na kształt pokrewieństwa dusz ze świętym. Malarza ubrano do trumny w habit, identyczny jak ten, przedstawiony na obrazie. Spoczął w Krypcie Zasłużonych w kościele na krakowskiej Skałce. *** Powyższy tekst autorstwa - Franka fałszerza - pochodzi z "Małego Gościa Niedzielnego".
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:
FilmLiteraturaMuzykaSztukaZjawiska kulturowe i społeczneSylwetkiRodzina i społeczeństwo
«« | « |
1
| » | »»