Trzeba tam pojechać, żeby zobaczyć, że w Witebsku, rodzinnym mieście Marca Chagalla, z kominów nie leci błękitny dym, a zakochani nie spacerują, unosząc się nad ziemią. A przecież patrząc na płótna artysty, trudno uwierzyć, że tak nie było.
Na piętrze można obejrzeć perfekcyjne ilustracje do „Martwych dusz” Gogola. Koło Przyjaciół Chagalla w niemieckim Nienburgu przekazało zbiór woluminów poświęconych życiu i twórczości artysty. W sumie centrum dysponuje 3 tysiącami książek o malarzu. – Jeździłam do Francji, Szwajcarii, Niemiec, Polski, Łotwy, Litwy, Estonii – w miejsca, gdzie znajdują się dzieła Chagalla – opowiada dyrektor Ludmiła Chmielnickaja. – Rozmawiałam z jego wnuczką Meret Mejer, mieszkającą w Szwajcarii, i drugą – Bellą Mejer ze Stanów Zjednoczonych. Bardzo ciepło wspominały dziadka – podkreśla. W Nicei poznała szofera Chagalla – André, który z szacunkiem mówił o swoim pracodawcy.
Trochę z tego klimatu, jakim otaczano artystę, chciałaby przenieść tutaj. Witebsk w czasach Chagalla był na pół miastem, na pół wioską. – W zagrodach domów na jego obrzeżach można było zobaczyć wszystkie zwierzęta z obrazów artysty oprócz osła – śmieje się Ludmiła Chmielnickaja. – Ludzie hodowali konie, krowy, kozy, kury, koty i psy. Wszystkie one powracały na obrazach Chagalla, który nosił wtedy imię Mojżesz. Jego wujek, domowy filozof, lubił wychodzić na któryś z dachów i przegryzając coś smacznego, patrzeć na ludzi w dole i niebo nad głową.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...