Czy sukcesy komercyjne niektórych filmów z wyraźnie antychrześcijańskim przesłaniem są wynikiem ich walorów artystycznych, czy zręcznego marketingu i promocji?
„Dopraw symbolikę religijną pieprzną erotyką i pokaż ją na plakacie” – tak ma, zdaniem koreańskiego reżysera Chanwook Parka, wyglądać promocja jego najnowszego filmu. Kiedy Watykan odmówił zezwolenia na zdjęcia w jego wnętrzach ekipie filmu „Anioły i demony”, filmowcy się oburzyli. Czy zapomnieli, że wcześniej ten sam zespół nakręcił antykatolicki „Kod da Vinci”? Nie. Była to świadoma prowokacja, mająca wywołać zainteresowanie nowym filmem. Czasem jednak nawet takie prowokacje zawodzą i nie przynoszą sukcesu, czego przykładem jest film Formana „Larry Flynt”. Plakat promujący film, którego bohaterem, jako obrońca prawa do wolności słowa, został wydawca magazynu erotycznego, wywołał powszechne oburzenie. Widniał na nim ukrzyżowany mężczyzna na tle nagiego ciała kobiety. Film w kinach przepadł.
Wielu czytelników prasy katolickiej, w tym księży, ma wątpliwości, czy w ogóle należy o podobnych filmach pisać, bo to stanowi dla nich niezasłużoną promocję. Jest w tym trochę racji, bo ich producenci z utęsknieniem czekają na każdy protest, bo to świetna reklama. Ale milczenie nie sprawi, że sam temat zniknie. Zmasowana promocja wprowadzająca często w błąd ewentualnych widzów musi spotkać się z odpowiednią reakcją.
Czy na przykład histeryczne czasami wezwania do bojkotu „Kodu da Vinci” przeszkodziły filmowi w osiągnięciu ogromnego sukcesu komercyjnego? Zdaniem wielu znawców tematu, wprost przeciwnie. Myślę, że o wiele więcej dała kampania medialna, w tym poświęcone filmowi strony internetowe prowadzone przez Opus Dei, wyjaśniająca prezentowane w filmie absurdy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...