Twórcy co pewien czas wracają do tematyki templariuszy. Spotyka się z nimi Harrison Ford w filmie „Indiana Jones i ostatnia krucjata”, Nicolas Cage szuka ich bogactw w „Skarbie Narodów”, a Tom Hanks trafia na ich ślad w „Kodzie Leonarda da Vinci”.
4 grudnia na ekrany naszych kin wchodzi europejska superprodukcja „Templariusze. Miłość i krew” w reżyserii Petera Flintha. Fabuła tego skandynawskiego filmu - w którym zobaczyć będziemy mogli m. in. Vincenta Pereza, czy znaną z filmów Ingmara Bergmana, Bibi Andersson - przenosi nas do średniowiecza, gdzie śledzimy losy młodego, szwedzkiego szlachcica Arna Magussona.
Niesłusznie oskarżony bohater musi odpokutować wyruszając na krucjatę do Ziemi Świętej w szeregach templariuszy. Scenariusz opiera się na świetnie sprzedającej się trylogii szwedzkiego pisarza Jana Guillona „Krzyżowcy”. Bohater ucieleśnia ideały rycerza–zakonnika. A jak my współcześnie postrzegamy takiego walczącego brata zakonnego? Z czym nam się kojarzy ów ideał, rodem z wieków średnich? Zapewne wielu z nas słysząc zakony rycerskie wyobraża sobie Krzyżaków i wszelkie ich niegodziwości opisane przez Sienkiewicza lub kojarzy ich z historią Polski i bitwą pod Grunwaldem.
Joannici, zwani również Szpitalnikami, są mniej dla nas znani. Czyżby dlatego, że nie wiemy o ich nadużyciach, bogactwach? A może po prostu dlatego że są „daleko” od naszej rodzimej historii? Warto nadmienić że zakon ten istnieje do dziś. Są to Kawalerowie Maltańscy. A co jeśli słyszymy o templariuszach? Tu jest znacznie lepiej gdyż chyba każdy jest w stanie ich skojarzyć. Na to słowo od razu wyobrażamy sobie ich niezliczone bogactwa i… straszny koniec.
Twórcy co pewien czas wracają do tematyki templariuszy. Opisał ich chociażby Zbigniew Nienacki w książce „Pan samochodzik i templariusze”. Niestety zazwyczaj pojawiają się tylko ich mityczne skarby gdzieś głęboko ukryte lub tajemne praktyki i utajone struktury trwające do dziś. Spotyka się z templariuszami Harrison Ford w filmie „Indiana Jones i ostatnia krucjata”, Nicolas Cage szuka ich skarbu w „Skarbie Narodów”, a Tom Hanks trafia na ich ślad w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Do tych filmów należy jeszcze dodać Królestwo Niebieskie gdzie, jak zresztą w większości produkcji templariusze grają wybitnie czarne charaktery. Widz dochodzi do wniosku że to właściwie przez nich upadła Jerozolima.
Film „Templariusze. Miłość i krew”, ma szanse pokazać w ciekawej i przystępnej formie bliższy prawdzie historycznej obraz templariuszy oraz klimat średniowiecza. Reżyser nie wstydzi się pokazać etosu rycerza - miłości, wiary i rycerskiego honoru. A historia templariuszy wyglądała naprawdę interesująco i znacznie bardziej chwalebnie niż pokazano nam w "Królestwie Niebieskim".
Zakon powstał ok. 1119 roku. Początki były bardzo skromne. Hugo de Payens wraz z 9 towarzyszami zakłada bractwo. Jego calem miała być opieka i zbrojna ochrona pielgrzymów zdążających do Ziemi Świętej. Król Jerozolimski Baldwin II przyjął ich z otwartymi rękami, ponieważ trasa pielgrzymek z portu w Jaffie do miejsc świętych w Jerozolimie była bardzo niebezpieczna. Baldwin oddał im na siedzibę część swojego pałacu, a kanonicy jerozolimscy przyznali im ziemie przylegające do ich własnych posiadłości. Kilka lat później, gdy król przeprowadził się do Wieży Dawida, rycerze zajmowali właściwie cały teren przypisywany dawnej Świątyni Salomona. Stąd zaczęto ich nazywać rycerzami Świątyni, czyli templariuszami od łacińskiego templum - „świątynia”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...