"Władca Pierścieni" to opowieść o spełnianiu się przepowiedni, o tym, jak powstaje legenda, jak tworzy się mit, jak rodzą się bohaterowie.
Chyba nie przestałeś wierzyć w proroctwa tylko dlatego, że sam przyłożyłeś rękę do ich urzeczywistnienia? - skarcił czarodziej Gandalf małego Bilbo Bagginsa, bohatera pierwszej powieści J. R. R. Tolkiena pt. "Hobbit". "Władca pierścieni" początkowo miał być prostą kontynuacją "Hobbita", w której główną postacią będzie krewniak Bilba - usynowiony przezeń Frodo Baggins. Powstał tymczasem epos, w którym losy hobbita, przedstawiciela małego (również fizycznie) ludu, żyjącego gdzieś na skraju świata, splatają się z wielkimi wydarzeniami, mającymi odmienić oblicze Śródziemia.
Śródziemie to rodzaj "świata równoległego", w nieokreślonej przeszłości, o klimacie zbliżonym do "Legend Arturiańskich", zamieszkiwanego przez fantastyczne istoty, rasy i ludy. Elfy, krasnoludy, gobliny, orki, hobbici, entowie i smoki - w niczym nie przypominają jednak baśniowych karzełków, skrzatów czy chochlików.
"Władca Pierścieni", "Silmarillion", czy "Opowieści niedokończone" stały się obiektem zainteresowań, daleko odbiegającym od stereotypu fascynacji produktami kultury popularnej. Po pierwsze, cała twórczość literacka J.R.R. Tolkiena wynika i bezpośrednio nawiązuje do jego badań naukowych. Profesor filologii staroangielskiej w Leeds i Oxfordzie zaczął pisać - jak sam przyznaje - najpierw dla własnej przyjemności. Tworzył zręby języka, którym później przemówiły elfy, przekształcał motywy mitologii nordyckiej i celtyckiej, szkicował genealogię Śródziemia.
Cała opowieść została z kolei zapisana zrekonstruowanym częściowo średniowiecznym angielskim. Po wtóre - Tolkien stworzył świat kompletny: z własną historią, geografią, biologią, mitologią, kuchnią. Zrzeszeni w klubach "tolkienomaniacy" prześcigają się w znajomości genealogii władców Gondoru, piszą rozprawy o pokarmach Śródziemia, albo stosunkach mordorczyków z numenorejczykami. Powstają gry (także komputerowe) i kolejne powieści, nawiązujące do "Władcy" lub czerpiące z niego inspirację. W Internecie można znaleźć setki stron poświęconych Śródziemiu. Po trzecie wreszcie - hobbicka epopeja odpowiada na pragnienie mitu, szczególnie dotkliwie odczuwane w XX wieku. Trylogia nasycona jest symboliką chrześcijańską i stanowi apoteozę chrześcijaństwa. To bardzo ważne, nawet jeśli dla przeciętnego zjadacza chleba stwierdzenie to może wydawać się obrazoburcze.
Trylogia stała się dla Tolkiena okazją do pokazania, jak rodzi się mit. Przyjął w tym celu konwencję "autora, który odnalazł i ocalił historię Śródziemia". Nie ma to oczywiście nic wspólnego z popularnym rozumieniem mitu, utożsamianego po prostu z fałszem, z baśniowymi fantazjami, pełnymi zmyślonych stworzeń, półbogów, itp. Pod pojęciem mitu należy rozumieć przekaz historii, która dla przyszłych pokoleń będzie wzorcem, do której trzeba będzie się odwoływać i nawiązywać, aby rozumieć i być rozumianym przez pobratymców. W tym sensie mit jest podstawowym składnikiem religii. Dla gorliwego katolika, jakim był J.R.R. Tolkien, takim "prawdziwym mitem" jest ewangeliczny zapis życia Jezusa. Nie dość bowiem, że Ewangelia stanowi oś chrześcijaństwa i podstawowy punkt odniesienia dla wyznawców Chrystusa, niezależnie od miejsca i okresu, w którym żyli, to jest to mit wyrosły z faktycznych wydarzeń przed dwoma tysiącami lat. Podążając z Frodem ku Szczelinie Zagłady jesteśmy więc świadkami powstawania mitu.
Kinowa "Drużyna Pierścienia" jest ekranizacją pierwszej księgi "Władcy Pierścieni". To dopiero początek sagi. Frodo, a wraz z nim jego towarzysze poznają tajemnicę pierścienia i wyruszają z misją, która jest jedyną szansą na ocalenie Śródziemia. Jeszcze nie rozumieją, jakie znaczenie ma ich wyprawa, nie doceniają nawet własnych czynów, ani decyzji. Poznają znaczenie i siłę wierności, prawdy, przyjaźni, przejdą niejedno wtajemniczenie, pojmą grozę magii, doświadczą cierpienia, zła i słabości, stoczą walkę o własne życie i o przyszłość swoich narodów. Wszyscy, którzy czytali "Władcę Pierścieni", rozumieją, że ekranizacja genialnej powieści Tolkiena jest wyzwaniem, równie niełatwym co wyprawa Drużyny Pierścienia. Czy aby nie za trudnym?
Klimat powieści "Władca Pierścieni" - zwłaszcza to, co stanowi o jej sile - czyli poetyckie przedstawienie tła, z równoczesnym starannym eksponowaniem skomplikowanych powiązań historycznych, było dla twórców filmu nie lada wyzwaniem. Wymogi nowoczesnego widowiska z jednej strony dają twórcom niesłychaną swobodę w kreowaniu świata przedstawionego, lecz - z drugiej - zmuszają do najwyższej staranności. Efekty specjalne potrafią zdominować film i mocno mu zaszkodzić.
W przypadku "Drużyny Pierścienia" Petera Jacksona tym, co broni jego artystycznej wizji, są bajeczne plenery Nowej Zelandii oraz współpraca przy scenografii uznanych ilustratorów trylogii: Alana Lee i Johna Howe?a. W filmowym Hobbitonie rok wcześniej posadzono odpowiednie rośliny. Wykonano 900 zestawów zbroi, 100 oryginalnych egzemplarzy broni i 2000 gumowych imitacji, 20 tysięcy sztuk przedmiotów codziennego użytku, 1600 par sztucznych uszu i nóg. Na planie pracowało 50 szewców, krawców, jubilerów i charakteryzatorów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...