Mówił, że żył w wieku nawiedzonym przez szatana. Ale testament, jaki zostawił z traumatycznych doświadczeń, można streścić jednym zdaniem: ceńcie życie i czyńcie dobro.
W Tarnowie, od ubiegłego roku, stoi pomnik Roman Brandstaettera, wybitnego literata wywodzącego się z tego miasta. Mistrz trzyma w dłoni wolumin z wersami ze swego ostatniego poematu „Pieśń o Bożych Zegarach”.
Utwór jest przejmującą rozmową poety z jego zmarłą żoną; to właściwie rozdzierający lament, w którym ból i żal mocują się z wiarą, rozpaczliwym szukaniem sensu życia, miłości i twórczości, przemijania i nieutuloności śmierci. Po dramatycznej wewnętrznej walce zjawia się żona – emisariuszka samego Boga. Przychodzi z kojącym przesłaniem przypominającym prawdę o Bożej Opatrzności, która z miłością kieruje wszystkim. Rena pociesza udręczonego męża, że wszystko dzieje się zgodnie z wolą Bożą, we właściwym czasie, bo zawsze odpowiednią godzinę biją Boże zegary.
Boże zegary wskazują nam teraz czas troski o życie (tak brzmi hasło bieżącego roku duszpasterskiego) oraz czas wielkopostnych przemyśleń i nawróceń. W tych dwóch czasach: refleksji nad misterium życia i przemiany na lepsze, dobrym przewodnikiem może stać się Boży zegarmistrz, Roman Brandstaetter.
Jeźdźcy otchłani
Autor „Jezusa z Nazarethu” miał najeżony trudami i paradoksami życiorys. Żyd, przedwojenny syjonista, po II wojnie, jako czterdziestoletni mężczyzna, staje się katolikiem i Polakiem. Przez chrzest w Kościele katolickim w oczach swych żydowskich ziomków zyskał miano „zdrajcy” – tym większego, iż twierdził, że jako katolik stał się lepszym, prawdziwym Żydem. Przy tym, ze względu na judejski rodowód, który pielęgnował zawsze, nie wszystkie katolickie oczy darzyły Brandstaettera życzliwym wejrzeniem.
Poznał los tułacza, smak głodu i gorycz życiowych rozczarowań. Wojna zabrała mu krewnych i znajomych, spalonych przez Niemców w obozach zagłady. Choć przebaczył – shoah nosił w sobie zawsze jako krwawiącą ranę. Podobną raną była pamięć gehenny polskiego narodu, poddanego niemieckiej i sowieckiej kaźni. Doznał zła hitleryzmu i komunizmu, który katolickiego twórcę prześladował przez całe życie. Autor „Dnia gniewu” mówił, że żył w wieku nawiedzonym przez szatana, kiedy apokaliptyczni jeźdźcy otchłani siali śmierć na skalę przemysłową.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...