Słowo Boże celniej trafia do Ślązaków w języku, którym posługują się na co dzień. Z takiego założenia wychodzą niektórzy duszpasterze posiadający zdolność tak mówienia, jak i godania z ambony.
– Zależało mi, aby słowa kazania dotarły jeszcze bliżej serc słuchaczy. Zacząłem po Śląsku. To był strzał w dziesiątkę. Na początku zwykle na twarzach wiernych pojawia się uśmiech, ale później zostaje tylko skupienie na słowie. I o to chodzi – opowiada ks. Arkadiusz Sitko. Od najbliższego czwartku w Mysłowicach co miesiąc będzie można słuchać jego śląskich homilii.
Pozytywny odzew
Dwudziestego drugiego dnia każdego miesiąca w Kościele Mariackim w Mysłowicach odbywa się Msza św. dla czcicieli Matki Boskiej Mysłowickiej. W tę pięcioletnią tradycję wpisuje się m.in. modlitwa o beatyfikację kardynała Augusta Hlonda, który ochrzczony został w tej właśnie świątyni. Najbliższe, pierwsze w tym roku takie spotkanie przed wizerunkiem Maryi zyska nowy element. Wierni wysłuchają homilii w całości wygłoszonej po Śląsku.
Taki pomysł narodził się w mysłowickim kole Ruchu Autonomii Śląska. – Znaliśmy historię obrazu Matki Boskiej Mysłowickiej, którego pierwsze ślady znajdują się w zapiskach już na początku siedemnastego wieku. Swego czasu ściągały do niego pielgrzymki Górnoślązaków. Liczymy, że taka forma kazania przyciągnie do kościoła mariackiego sporą rzeszę wiernych, nie tylko z Mysłowic – mówi Lucjan Tomecki, przewodniczący RAŚ w Mysłowicach. – Jest coraz więcej osób, które na co dzień godajom, dlatego warto kontynuować tę inicjatywę – dodaje.
Pierwsza w Mysłowicach Msza ze śląskim kazaniem miała miejsce już w ubiegłym roku z okazji 1145. rocznicy chrystianizacji Śląska. 5 lipca w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w roli kaznodziei pojawił się werbista ks. Arkadiusz Sitko. To właśnie on zapoczątkuje cykl śląskich homilii 22 stycznia. – Podczas zeszłorocznej Mszy widziałem sporo uśmiechniętych twarzy. Zwłaszcza starsi słuchacze powtarzali, że nie sądzili, iż jeszcze usłyszą kazanie w całości po Śląsku – wspomina Lucjan Tomecki.
Jak twierdzi ks. Hubert Pasoń, proboszcz parafii Świętego Krzyża w Mysłowicach, w której znajduje się Kościół Mariacki, nie brakuje osób oczekujących na pierwszą homilię w śląskiej godce. – Podczas odwiedzin kolędowych nie brakowało pozytywnych głosów na ten temat – zapewnia.
Moi Roztomili!
Ks. Arkadiusz Sitko na swoim koncie ma już kilkadziesiąt homilii czy konferencji wygłoszonych po śląsku. Zaczął w Ruptawie, podczas rekolekcji wielkopostnych.
– To była nauka stanowa dla mężczyzn. Pomyślałem, że powiem naszym chopom coś w ich języku. Chwyciło. Wiedziałem, że w Ruptawie to nie będzie walenie kulą w płot. I do dziś staram się głosić kazania po Śląsku tam, gdzie wiem, że przynajmniej większość rozumie tę mowę – zapewnia werbista. Zdaniem kaznodziei problemem jest dziś to, że niektóre śląskie słowa kojarzą się głównie z biesiadą i dowcipami. – Słuchacze bywają zaskoczeni, że ktoś z ambony mówi o sprawach poważnych, pobożnych ich językiem. Przecież w domach oni również po Śląsku rozmawiają o sprawach bardzo istotnych – mówi ks. Arkadiusz.
Godka to coś zupełnie naturalnego dla kaznodziei, który dorastał w Katowicach - najpierw na Józefowcu, później w Piotrowicach. – Rodzice dbali o to, żebyśmy z bratem umieli dobrze mówić po Polsku. W tamtym czasie w szkole za posługiwanie się gwarą ubijano. Ale w doma to myśmy godali – przyznaje. Jak dodaje, moda na śląską mowę wróciła, a swojej regionalnej tożsamości szukają nie tylko osoby starsze, ale coraz częściej również młodzież. Jak zaczyna homilię? – Zawsze podobnie: „Moi Roztomili!”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...