Trzy pokolenia organistów w parafii Sławięcice.
Melchior Jochem na 30-głosowych organach Reigera w sławięcickim kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej gra od 55 lat. Sam dziwi się, że tyle czasu minęło, ale liczby nie kłamią.
– Zacząłeś w 1954 roku – rzuca dokładną datę żona Helga. Miał wtedy siedemnaście lat. Pół wieku z kawałkiem na organach kościelnych.
Ale do tego trzeba dodać coś więcej. Bo w tym samym kościele organistką jest córka pana Melchiora – Jolanta Hyla, a jej córka – Agnieszka studiuje grę na organach pod kierunkiem profesora Andrzeja Chorosińskiego na Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Zresztą, cała rodzina pochłonięta jest przez muzykę.
Syn stolarza
O tym, że Melchior Jochem, najmłodsze, dziewiąte dziecko stolarza ze Starego Ujazdu poświęcił życie muzyce zadecydował przypadek. A ściślej – wojna. Po zniszczeniach frontowych drzwi, okna i całą stolarkę na sławęcickiej plebanii wykonywał stolarz Jochem. – Ojciec nie grał na żadnym instrumencie, był tylko śpiewakiem w kościele, ale miał wiele zdolności – wspomina pan Melchior. Wikariuszem w Sławięcicach był wtedy ks. Theo Rühl, muzyk, kompozytor, organista. – O, pater Rühl to nie był byle jaki muzyk – podkreśla Melchior Jochem. Był m.in. kompozytorem Mszy na 700-lecie rozpoczęcia budowy katedry wrocławskiej. To on zapytał stolarza pracującego na plebanii: – Dlaczego pana dzieci na niczym nie grają? Więc zaczęły grać, ucząc się od sławęcickiej organistki pani Simon.
Najpierw starsze siostry Melchiora – Agnes i Anna. Stolarz kupił dzieciom pianino. Po trzech latach tej nauki Melchior, poszedł do średniej szkoły muzycznej w Zabrzu. – Tam zrobiłem organy i dyrygowanie – wspomina. Potem wojsko i – oczywiście – orkiestra wojskowa. – Ale kazali mi grać na instrumentach dętych, bo potrzebowali waltornistę. A ja nigdy na waltorni nie grałem – opowiada Melchior Jochem. Po dwóch tygodniach już grał. Jeszcze przed wojskiem, mając 17 lat zaczął grać w kościele. Po powrocie z wojska znów grał na sławęcickich organach, pracował w domu kultury w Kędzierzynie, a potem w szkole muzycznej. – I tam siedzę do teraz – mówi.
Od początku swojej organistowskiej kariery do dzisiaj prowadzi także chór parafialny i orkiestrę. Przez ponad pół wieku nie zdarzyła się uroczystość kościelna w parafii Sławięcice, której nie uświetniał występ chóru czy orkiestry pod dyrekcją Melchiora Jochema. – Na początku to był wielki chórek, 60 ludzi, a ja taki syneczek młody. Ale słuchali mnie. A teraz niestety nie ma tylu ludzi chętnych do śpiewania w chórze, jest tylko około dwudziestu ludzi. Z chłopami jest krucho. Chyba przyczyną jest wygodnictwo – zastanawia się organista ze Sławięcic. Wychował też wielu kościelnych organistów, którzy dziś grają m.in. w parafiach Cisowa, Blachownia, Bojszów, Rudno, Łącza.
Nigdy nie będę organistką!
Jolanta Hyla, córka Melchiora i Helgi dobrze pamięta pierwszą pieśń, którą zagrała na organach w sławęcickim kościele, było to „Cóż Ci Jezu damy”. Ale nie chciała być organistką kościelną. – Wiadomo jak to w podstawówce: dzieci wyśmiewały – organistka, organistka. Powiedziałam tacie, że nigdy nie będę organistką – opowiada pani Jolanta. Uczyła się gry na pianinie w szkole muzycznej. – W czasie prymicji ks. Tadeusza Seńkowskiego, miałam wtedy 16 lat, tato tylko pokazał mi nuty i zostawił przy organach. Masz grać! Nie miałam zielonego pojęcia jak grać na organach kościelnych – wspomina swój debiut.
Podczas pierwszej samodzielnie granej Mszy w połowie prefacji zaczęła grać „Święty, święty”, tak wielki był to stres. – Ale potem już szło lepiej – śmieje się Jolanta Hyla, zawodowo – nauczycielka Zespołu Szkół nr 3 w Kędzierzynie-Koźlu. Choć w szkołach zlikwidowano przedmiot „muzyka” prowadzi zespół muzyczny, zabiera uczniów do filharmonii. – Najpierw nie bardzo chcą na koncert jechać, ale potem dziwią się, że tylu ludzi naraz potrafi grać i że wszystko razem tak świetnie brzmi. Wielu z nich chce jechać znów – cieszy się sławięcicka organistka. W kościele prowadzi scholę, a na organach gra na zmianę z tatą. On – rano, ona – wieczorem. Powoli do mamy i dziadka dołącza Agnieszka, studentka AM. – Na razie gra tylko pieśni, a nie dialogi z księdzem albo z ludźmi. Bo dialogi są najtrudniejsze do grania – mówi Jolanta Hyla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...