Coraz więcej Niemców posyła dzieci do szkół prywatnych. Od publicznych odstrasza ich niski poziom nauczania — rezultat polityki wyrównywania szans imigrantów, które, niestety, okazało się równaniem w dół.
Damla poczuła się dotknięta. Dziś uczęszcza do prywatnego gimnazjum wraz ze 180 innymi dziećmi, głównie tureckimi. Szkoła powstała z inicjatywy Turecko-Niemieckiego Stowarzyszenia na rzecz Edukacji i od 5 lat przyciąga rzesze chętnych. Nie dla wszystkich starcza miejsca, mimo że czesne kosztuje 350 euro miesięcznie.
Nieudany eksperyment
Państwowa idea wdrożenia dzieci gastarbeiterów w niemiecki system edukacji, tak by mogły stać się częścią niemieckiego społeczeństwa, ugrzęzła w martwym punkcie.
Według opublikowanego 26 stycznia raportu Instytutu Ludności i Rozwoju w Berlinie, zaledwie 14 proc. Turków mieszkających na stałe w Niemczech ma maturę. W Kraju Saary aż 45 proc. tureckich imigrantów nie legitymuje się żadnym wykształceniem.
Turecki student jest dziś w Niemczech widokiem rzadkim. Większość Turków, którzy przyjechali za chlebem do Niemiec, stanowiła najmniej wyedukowaną część społeczeństwa tureckiego. Brak tradycji kształcenia w rodzinie, przenoszony z pokolenia na pokolenie, a wzmocniony dodatkowo poczuciem odrzucenia przez Niemców, zakiełkował skłonnością zamykania się w nieformalnych gettach.
W świetle tych wszystkich faktów zakładanie prywatnych szkół dla tureckich dzieci jest sygnałem, że tendencja do kształcenia zdobywa sobie wśród Turków rzesze zwolenników. Być może za kilkanaście lat dzięki takim inicjatywom Turcy zdołają wyłonić ze swego grona nową elitę. Bez wsparcia urzędów do spraw integracji i państwowych szkół.
Tylko czy ta nowa turecka elita będzie się uważać za Niemców? Bohaterka artykułu z „Die Welt” ma już sprecyzowane plany: jak już skończy w Niemczech medycynę, wróci do Turcji, bo — jak twierdzi — „tam bardziej potrzeba lekarzy”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.